Gdy już rozsiedli się
na fotelach, Draco podał Harry'emu szklaneczkę z whisky. Potter
poprzysiągł sobie, że nie wypije za dużo alkoholu, ponieważ jak
każdy Gryfon ma słabą głowę. Malfoy nie miał takiego problemu,
nalewał sobie trunek po raz drugi do naczynka.
- O czym chciałeś
porozmawiać? - pada pytanie ze strony wychowanka z domu Godryka.
- Ja? Przecież ty
chciałeś pomówić. - odpowiada rozluźniony Ślizgon.
- Spytałem, czy chcesz
porozmawiać, a ty odpowiedziałeś, że tak.
Draco zmrużył oczy i
zaśmiał się.
- Rozumiem... - zawiesił
głos, znów uzupełnił swoją szklaneczkę. - Nie pijesz?
- Nie mam ochoty. - Harry
odłożył naczynko na stolik.
Blondyn tylko wzruszył
ramionami.
- Więc... Jak to z tobą
jest Potter?
- A co masz na myśli? -
zielonooki grał na zwłokę.
- Dobrze wiesz! - Znów
uzupełniał swoją szklankę. Harry był w szoku. Są tutaj nie
długo, a blondyn opróżnił już prawie całą butelkę alkoholu! -
Jesteś gejem czy nie? No chyba prościej się już nie da. -
popatrzył na niego ironicznie.
- To długa historia.
- Ja mam czas. -
powiedział, wstając do barku. Wyjął dwie butelki Ognistej,
położył ja na stole. - Widzisz? - uśmiechnął się radośnie. -
Mów.
- To jest dość
zagmatwane. - Draco tylko uniósł brew i pociągnął z gwinta.
Harry'emu przeszło przez myśl, że jeśli tak dalej pójdzie
blondyn upije się i nie będzie nic pamiętał. Dobrze dla niego. -
Wiesz... - odchylił głowę zamknął oczy i postanowił mówić
prawdę, wiedział, że, o ile Miona by go zrozumiała, to Ron nie
odzywałby się do niego. - Zawsze uważałem, że homoseksualizm
jest chorobą. Zboczeniem. Ale... No nie mogłem. Po treningach, w
czasie gry, na rozkładówkach, w gazetach i filmach... To mnie
prześladowało. Jeszcze ty na szóstym roku. No ale Dean mnie
upewnił. I wtedy...
- Szekaj! - Harry
spojrzał w stronę Draco. Chłopak siedział ze zmarszczonymi
brwiami. - Powoli i jesze raz, bo nic nie rosumiem. - Malfoy'owi
język się już plątał. Mimochodem Harry zauważył, że
Ślizgonowi zostało już tylko pół butelki whisky. Jak?
- Zawsze uważałem...
- Tak fiem zboszenie i
chorrroba. - powiedział niedbale.- Co dalej? - dodał zaciekawiony.
- Widziałem ciała
mężczyzn. To... No prześladowało mnie! Oni nie powinni być
tacy... Tacy... Cholernie przystojni! - oburzył się. - Jakby byli
brzydcy, to bym na nich nie spojrzał. A tak to... Na szóstym roku
cię śledziłem. To była zabawa. Na początku. - dodał ciszej. - A
później już nie umiałem nad tym zapanować. To było silniejsze.
- Draco wstał znów do barku. - A później Dean mnie pocałował.
To było... dobre. I nie wiem. Coraz rzadziej myślę o dziewczynach.
I..
W tym momencie Harry
zrozumiał, że Malfoy jeszcze nie wrócił na swój fotel. Za to
stoi za fotelem, na którym siedzi Potter i pochyla się nad nim.
- Kontuuj. - wymamrotał,
a Gryfon poczuł woń alkoholu. Bał się odwrócić twarz.
- Już skończył... -
urwał, gdy poczuł usta swojego rozmówcy na swojej szyi. - Draco?
Jesteś pijany. - mówił nerwowo. - Draco. - Ślizgon nic sobie z
tego nie robił i dalej całował jego szyję. - Ał! - krzyknął
gdy Malfoy go ugryzł.
(Zakończenie 1. dla
homofobów ;])
W tym momencie Harry
obudził się. Na szczęście wszystko było tak, jak wtedy gdy
zasnął. Leżał w swoim łóżku w swojej sypialni, w swoim domu w
Dolinie Godryka. Obok spała Ginny – jego żona. Ja w pokoju obok
płakał jego pierworodny – James. Wszystko było w porządku.
Wydał z siebie westchnienie ulgi. Nic nie świadczyło o tym, że to
co mu się śniło, było prawdą.
- Harry, James płacze. -
wymamrotała pani Potter.
- Tak już wstaję. -
szepnął.
Wszedł do pokoiku i
utulił po raz piąty swojego syna do snu.
(Zakończenie 2. dla
wielbicieli yaoi :])
Draco usiadł na łóżku
zlany potem. Znowu mu się to śniło. I znowu posłanie było zimne.
Po chwili ktoś wyszedł z łazienki i wślizgnął się pod kołdrę.
- Czemu nie śpisz? -
usłyszał mruknięcie Harrey'ego.
- Śniło mi się, że...
- Że znów dzięki
zaklęciu Salazara bierzemy ślub. - były Gryfon usiadł. - Draco
niech to do ciebie dotrze. Jesteśmy małżeństwem od 5 lat. I ten
sen jest prawdą!
- Później mi się śni,
że budzisz się w swoim łóżku z Weasly'ówną i idziesz uśpić
swojego syna. - powiedział szybko. - Harry roześmiał się. - To
nie jest śmieszne. - odparł obrażony blondyn.
- Jest. - dodał radośnie
brunet. Po czym cmoknął w nos swojego męża. - Jestem tylko twój!
Niech to do ciebie dotrze!
- Nie dociera...
- Od pięciu lat?
- Tak! - Harry popatrzył
na niego z niezrozumieniem. - Nie mogę uwierzyć, że nam się
udało! Przecież to nierealne, to... -dalsze wywody zostały
uciszone.
- Oj daj spokój! Jest
nam razem dobrze, więc nie zastanawiaj się! To normalne. Z
resztą... Nawet jakbyś chciał coś zmienić to nie dasz rady, bo
ta klątwa będzie trwać przez wieczność.
- Wiesz, chyba jednak
jakoś przeleję. - uśmiechnął się do niego i przytulił do
Harry'ego.
~*~
Dokończyłam. Z bólami ale dałam radę. Jest krótko i nie jest zadowolona. Miałam problemy z pisaniem tej części. Straciłam pierwotną wenę, ale wymyśliłam coś takiego. I znów mam dwa zakończenia. Osobiście wolę 2. ;]
Ocenę zostawiam wam!
Ponadto mam pomysł na Harrmione! Pojawi się prawdopodobnie za tydzień. ;)
Pozdrawiam, kocham, przepraszam!
Slytherinka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz