Zanim
przeczytasz!
1. Treści erotyczne i opisy tortur.
2. Kanon mnie opuścił. W opowiadaniu nowe postaci i parę faktów jest zmienionych.
3. Tekst ma ponad 6 stron.
4. Nie wiem co mnie napadło z tą końcówką.
5.
Zapraszam do czytania. ;)
Dziękuję!
Poznał
ją kilka lat pójściem do szkoły. Na jednym z balów. Jako potomek
arystokratycznego rodu Malfoy'ów musiał tam być i pokazywać, że
pomimo iż ma tylko 8 lat, jest już poważny i dostojny. On była
starsza o 3 lata. We wrześniu miała iść do Hogwartu. Swą
obecnością zaszczyciły gości także jej siostry, ale na nie nie
zwracał uwagi. W końcu to nie one były gwiazdami wieczoru.
Bellatrix dziś kończyła 11 lat. Tylko Blackowie urządzali bale na
jedenaste urodziny swoich córek. Pokazywali wtedy ich perfekcyjny
wygląd i nienaganne zachowanie. Mały Lucjusz widział jak jubilatka
lawirowała razem z matką między gośćmi zabawiając ich. Już
wtedy można było zobaczyć, że dziewczynka wie czego chce. Dwie
młodsze, 9-letnia Andromeda i 7-letnia Narcyza, siedziały za stołem
przy oknie, ubrane w piękne suknie i rozmawiały między sobą.
Zgodnie z zasadami nie miały prawa zwracać na siebie większej
uwagi. To nie był ich bal.
Pani
i najstarsza panna Black podeszły do Malfoy'ów.
- Witaj Abraxasie! - zawołała Durella z uśmiechem. - A gdzie twoja małżonka?
- Niestety Isla jest chora. - powiedział z wyćwiczonym smutkiem na twarzy.
- Och! To przykre! - mówiła z autentycznym przejęciem. Kobieta bardzo lubiła matkę Lucjusza. - Ale teraz chciałabym przedstawić ci moją córkę, Bellatrix. - mówiła z uśmiechem.
Dziewczynka skłoniła się delikatnie. Ciemna suknia poruszyła się z lekkim szelestem po podłodze, gdy wykonywała ruch. Grube, kręcone, hebanowe włosy były ciasno spięte, by nawet jeden loczek nie zasłaniał jej twarzyczki. Jej czarne oczy zaległy na Abraxasie, później na jego synu.
- Miło mi pana poznać. - rozciągnęła swoje czerwone usta w uprzejmym uśmiechu.
- Urocza młoda dama. - komplementował Malfoy. - Na pewno jesteście, z Cygnusem, bardzo dumni ze swojego dziecka.
- Oczywiście. - kobieta z czułością, delikatnie pogłaskała córkę po ramieniu. - Jesteśmy dumni z każdej z naszych córek. - dodał kładąc nacisk na słowa „z każdej”.
- Ależ naturalnie. - uśmiechnął się uspokajająco.
- Przepraszam, ale jeszcze musimy iść do Nottów. - dodała chłodno, acz z uprzejmym uśmiechem.
Lucjusz już wtedy wiedział, że arystokraci muszą umieć panować nad emocjami, ale pani Black była uosobieniem tej sztuki. Wszyscy wiedzieli, że Durella nie lubi, gdy ktoś wyróżnia jej córki. Wychodziła z założenia, że jeśli ona traktuje je jednakowo, wszyscy inni powinni robić tak samo. Kobieta odeszła do Nottów, a Lucjusz jeszcze długo myślał o Bellatrix. To było ich pierwsze spotkanie. Nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, on się nawet nie odezwał. Panna Black chyba go nie zauważyła. Cały czas patrzyła się to swoją matkę, to na jego ojca. Dziewczyna pewnie po latach nawet nie pamiętała, że on tam był. Ale on to wspomnienie w sercu trzymał latami.
- Witaj Abraxasie! - zawołała Durella z uśmiechem. - A gdzie twoja małżonka?
- Niestety Isla jest chora. - powiedział z wyćwiczonym smutkiem na twarzy.
- Och! To przykre! - mówiła z autentycznym przejęciem. Kobieta bardzo lubiła matkę Lucjusza. - Ale teraz chciałabym przedstawić ci moją córkę, Bellatrix. - mówiła z uśmiechem.
Dziewczynka skłoniła się delikatnie. Ciemna suknia poruszyła się z lekkim szelestem po podłodze, gdy wykonywała ruch. Grube, kręcone, hebanowe włosy były ciasno spięte, by nawet jeden loczek nie zasłaniał jej twarzyczki. Jej czarne oczy zaległy na Abraxasie, później na jego synu.
- Miło mi pana poznać. - rozciągnęła swoje czerwone usta w uprzejmym uśmiechu.
- Urocza młoda dama. - komplementował Malfoy. - Na pewno jesteście, z Cygnusem, bardzo dumni ze swojego dziecka.
- Oczywiście. - kobieta z czułością, delikatnie pogłaskała córkę po ramieniu. - Jesteśmy dumni z każdej z naszych córek. - dodał kładąc nacisk na słowa „z każdej”.
- Ależ naturalnie. - uśmiechnął się uspokajająco.
- Przepraszam, ale jeszcze musimy iść do Nottów. - dodała chłodno, acz z uprzejmym uśmiechem.
Lucjusz już wtedy wiedział, że arystokraci muszą umieć panować nad emocjami, ale pani Black była uosobieniem tej sztuki. Wszyscy wiedzieli, że Durella nie lubi, gdy ktoś wyróżnia jej córki. Wychodziła z założenia, że jeśli ona traktuje je jednakowo, wszyscy inni powinni robić tak samo. Kobieta odeszła do Nottów, a Lucjusz jeszcze długo myślał o Bellatrix. To było ich pierwsze spotkanie. Nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, on się nawet nie odezwał. Panna Black chyba go nie zauważyła. Cały czas patrzyła się to swoją matkę, to na jego ojca. Dziewczyna pewnie po latach nawet nie pamiętała, że on tam był. Ale on to wspomnienie w sercu trzymał latami.
Po
trzech latach skończył 11 lat. Szedł do Hogwartu. Był
podekscytowany, jednak dalej starał się zachować powagę i
dostojność. Jednak jego oczy zdradzały wszystko. Był szczęśliwy,
bo wreszcie zobaczy Bellatrix. Nie widział jej od czasu balu, który
odbył się trzy lata temu. Na balu Andromedy jej nie było, ponieważ
była wtedy w szkole. Jednak teraz wszystko się zmieni. Na peron
odprowadził go ojciec, matka w sumie w ogóle się nim nie zajmuje.
Byli też Durella i Cygnus Blackowie, którzy, wraz z małą Narcyzą,
na peron odprowadzali swoje dwie starsze córki. Najmłodsza i
średnia ściskały się na pożegnanie. Najstarsza lekko przytuliła
Cyzię i zaraz odeszła do znajomych.
- Dzień dobry, Cygnusie. Witaj, Durello. - przywitał się Abraxas.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli Blackowie.
- Widzę, że Lucjusz już idzie do szkoły? - zagadnęła kobieta.
- Tak. Nie może się już doczekać.
- Bella! - zawołał córkę pan Black.
- Co się stało tato? - podeszła.
- Lucjusz w tym roku idzie do Hogwartu. - oświadczył jej.
- Fajnie. - mruknęła bez entuzjazmu.
- Bella. - powiedziała ostrzegawczo Durella.
- Bardzo się cieszę. - powiedziała jadowicie z uroczym uśmiechem.
- Tak sobie pomyślałem, że może przedstawiłabyś go swoim znajomym? - uśmiechnął się do córki.
- Eee... Że niby teraz?
- Tak a w czym problem?
- A jeśli on nie będzie w Slytherinie? - zapytała wrednie.
- Bella. - wtrąciła się znów jej matka.
- Eh! No dobrze. - odwróciła się w stronę Lucjusza i uśmiechnęła wrednie. - Czy zechciałbyś poznać moich znajomych? - zapytała z przesadną kurtuazją.
- Mm... Chętnie. - powiedział cicho jedenastolatek.
- To chodź. - westchnęła.
Młodzi odeszli.
- A ty, młoda damo, kiedy idziesz do Hogwartu. - spytał Abraxas Narcyzę.
- Za rok, proszę pana. - odpowiedziała pewnie, patrząc mu w oczy.
- Nie boisz rozmawiać się ze starszym czarodziejem? Mało młodych arystokratów to robi z taką pewnością.
- Zostałam dobrze wychowana, więc raczej nie powinnam popełnić żadnego błędu, proszę pana.
- I taką dziewczynę chciałbym na synową. - powiedział z uznaniem patrząc na Cygnusa.
Lucjusz tylko słyszał tę rozmowę. Nic mówił. Tak go wychowano, ale jeśli mógłby wybrać sobie żonę to chciałby, żeby to była Bella. Narcyza może i była pewna siebie, ale nie miała takiej stanowczości jak jej starsza siostra.
Kawałeczek dalej stało czworo ludzi.
- Hej ludziska. - powiedziała Bellatrix zwracając uwagę zebranych na siebie. - Ojciec kazał mi wam przedstawić Lucjusza. - wskazała go ręką. - Lucjuszu. - zwróciła się do niego kulturalnie. - To jest Amanda Black, moja daleka kuzynka. - wskazała na dość wysoką dziewczynę o czarnych włosach i zielonych oczach. - W sumie to my chyba nie wiemy jakie jest między nami pokrewieństwo, nie Ama? - dodała po chwili zastanowienia. Na co dziewczyna zaśmiała się i pokiwała twierdząco głową. - To jest Korneliusz Crabbe, brat Vincenta, który będzie na twoim roku. - powiedziała prezentując dość wysokiego i grubego chłopaka, miał wysokiego czoło, krótko przystrzyżone ciemne włosy i małe ciemne oczy. Sprawiał wrażenie osoby niebezpiecznej. - I na koniec został...
-Zawsze jestem jako ostatni dlaczego? - zapytał smutno chłopak o czarnej skórze. Miał ciemne oczy i włosy, był przeraźliwie chudy.
- Właśnie miałam to zrobić. - wytknęła mu Bellatrix.
- Belcia, nie ściemniaj, że nie wiesz o co mi chodzi. - popatrzył nią sceptycznie.
- Tylko nie „Belcia”. - Warknęła cicho. - A to jest Salomon Zabini. - zmrużyła gniewnie oczy.
- Miło cię poznać Lucy. - powiedział czarnoskóry, uśmiechając się uroczo.
- Sal lubi nadawać ludziom drugie imiona i przezwiska, to takie jego hobby. Nie przejmuj się. - powiedziała dziewczyna.
Lucjusz czuł się dziwnie. Nie znali go, a przyjęli dosyć... dobrze? W każdym razie inaczej niż się tego spodziewał. Później nie działo się nic ciekawego. W pociągu siedział razem z nowo poznanymi osobami i Bellą. Czuł się swobodnie i już po chwili rozmawiał z nimi jak ze starymi przyjaciółmi.
- Dzień dobry, Cygnusie. Witaj, Durello. - przywitał się Abraxas.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli Blackowie.
- Widzę, że Lucjusz już idzie do szkoły? - zagadnęła kobieta.
- Tak. Nie może się już doczekać.
- Bella! - zawołał córkę pan Black.
- Co się stało tato? - podeszła.
- Lucjusz w tym roku idzie do Hogwartu. - oświadczył jej.
- Fajnie. - mruknęła bez entuzjazmu.
- Bella. - powiedziała ostrzegawczo Durella.
- Bardzo się cieszę. - powiedziała jadowicie z uroczym uśmiechem.
- Tak sobie pomyślałem, że może przedstawiłabyś go swoim znajomym? - uśmiechnął się do córki.
- Eee... Że niby teraz?
- Tak a w czym problem?
- A jeśli on nie będzie w Slytherinie? - zapytała wrednie.
- Bella. - wtrąciła się znów jej matka.
- Eh! No dobrze. - odwróciła się w stronę Lucjusza i uśmiechnęła wrednie. - Czy zechciałbyś poznać moich znajomych? - zapytała z przesadną kurtuazją.
- Mm... Chętnie. - powiedział cicho jedenastolatek.
- To chodź. - westchnęła.
Młodzi odeszli.
- A ty, młoda damo, kiedy idziesz do Hogwartu. - spytał Abraxas Narcyzę.
- Za rok, proszę pana. - odpowiedziała pewnie, patrząc mu w oczy.
- Nie boisz rozmawiać się ze starszym czarodziejem? Mało młodych arystokratów to robi z taką pewnością.
- Zostałam dobrze wychowana, więc raczej nie powinnam popełnić żadnego błędu, proszę pana.
- I taką dziewczynę chciałbym na synową. - powiedział z uznaniem patrząc na Cygnusa.
Lucjusz tylko słyszał tę rozmowę. Nic mówił. Tak go wychowano, ale jeśli mógłby wybrać sobie żonę to chciałby, żeby to była Bella. Narcyza może i była pewna siebie, ale nie miała takiej stanowczości jak jej starsza siostra.
Kawałeczek dalej stało czworo ludzi.
- Hej ludziska. - powiedziała Bellatrix zwracając uwagę zebranych na siebie. - Ojciec kazał mi wam przedstawić Lucjusza. - wskazała go ręką. - Lucjuszu. - zwróciła się do niego kulturalnie. - To jest Amanda Black, moja daleka kuzynka. - wskazała na dość wysoką dziewczynę o czarnych włosach i zielonych oczach. - W sumie to my chyba nie wiemy jakie jest między nami pokrewieństwo, nie Ama? - dodała po chwili zastanowienia. Na co dziewczyna zaśmiała się i pokiwała twierdząco głową. - To jest Korneliusz Crabbe, brat Vincenta, który będzie na twoim roku. - powiedziała prezentując dość wysokiego i grubego chłopaka, miał wysokiego czoło, krótko przystrzyżone ciemne włosy i małe ciemne oczy. Sprawiał wrażenie osoby niebezpiecznej. - I na koniec został...
-Zawsze jestem jako ostatni dlaczego? - zapytał smutno chłopak o czarnej skórze. Miał ciemne oczy i włosy, był przeraźliwie chudy.
- Właśnie miałam to zrobić. - wytknęła mu Bellatrix.
- Belcia, nie ściemniaj, że nie wiesz o co mi chodzi. - popatrzył nią sceptycznie.
- Tylko nie „Belcia”. - Warknęła cicho. - A to jest Salomon Zabini. - zmrużyła gniewnie oczy.
- Miło cię poznać Lucy. - powiedział czarnoskóry, uśmiechając się uroczo.
- Sal lubi nadawać ludziom drugie imiona i przezwiska, to takie jego hobby. Nie przejmuj się. - powiedziała dziewczyna.
Lucjusz czuł się dziwnie. Nie znali go, a przyjęli dosyć... dobrze? W każdym razie inaczej niż się tego spodziewał. Później nie działo się nic ciekawego. W pociągu siedział razem z nowo poznanymi osobami i Bellą. Czuł się swobodnie i już po chwili rozmawiał z nimi jak ze starymi przyjaciółmi.
Przez
następne lata skład ich paczki się zmieniał. Ami przeprowadziła
się i musiała zmienić szkołę. Kilka osób doszło, ale odeszło.
W sumie tylko on i Bella się nie zmienili. Często prowadzali się z
Nottem, Crabbem, czy Lestrangami. Lucjusz nie cierpiał tych
ostatnich, Rudolf za bardzo kręcił się przy Balck'ównie. Malfoy
nie wiedział, dlaczego, ale Bellatrix cały czas zajmowała jego
myśli. To było dziwne. Był już na czwartym roku, ona na siódmym.
To jej ostatnia klasa. Będzie mu smutno, gdy ona zniknie. Co on
gada? Przecież on nie wie co to uczucia!
Nie
widzieli się przez cały rok. Spotkali się na balu u Zabinich.
Salomon zaręczył się z Aleksandrą Yaxley. Przyjęcie odbywało
się w ogrodzie. I wtedy, gdy zobaczył ją taką jawnie znudzoną,
zrozumiał, że zrobiłby by wszystko, byleby jej oczy zapłonęły.
A on gdy go spostrzegła wiedziała co zrobić,żeby uprzyjemnić
sobie pobyt w tym miejscu. Podejmując decyzje w ułamku sekundy,
podeszła do niego.
-Witaj Lucjuszu. - wręcz wymruczała.
- Dobry wieczór Bello. - odpowiedział. Nagle wydało mu się, że jest bardzo gorąco.
- Źle się czujesz? - zapytała z idealnie odegranym współczuciem. - Może chcesz wejść do środka i odpocząć trochę od tego tłumu?
Lucjusz w pierwszej chwili nie wiedział co zrobić. Ona wygląda i zachowuje się jakoś dziwnie.
- Mmm... Tak chyba wejdę na chwilę.
Dziewczyna ruszyła razem z nim. W salonie było dużo miejsca, ale ona nie tego szukała. Złapała chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę lewych drzwi, które Lucjusz dopiero teraz zauważył. Ona wiedziała czego chce. Zamknęła je. Rzuciła Silencio. Odwróciła się do niego z nienaturalnym głodem w oczach.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi.
Lucjusz teraz był wystraszony. Poprawił nerwowym ruchem swoje długie jasne włosy związane czarną wstążką.
- J-ja chcę wyjść. - zająknął się na początku, ale dalej mówił pewnie.
- Lucjuszu... - wymruczała rozpuszczając swoje włosy.
- Bellatrix? - domyślał się co ona chce zrobić.
Wcześniej słyszał wiele plotek na ten temat, ale nie wierzył. W końcu jak taka mała kobieta mogła wykorzystywać seksualnie chłopców od 15 do 17 lat? Teraz jednak widząc ją w taki stanie. Zaczął przypuszczać, że w pogłoskach na temat jest trochę prawdy. Rozejrzał się dookoła. Zauważył otwarte drzwi w końcu korytarza. Wyczuł odpowiedni moment i ruszył biegiem w ich kierunku. Dziewczyna była szybsza. Jednym ruchem ręki zatrzasnęła jedyną drogę ucieczki swojej ofiary. Lucjusz był na straconej pozycji. Miał przed sobą zdolną czarownicę, która chyba miała znamiona choroby psychicznej, a on... Nie mógł użyć magii! Może jeśli będzie współpracował nie skrzywdzi go mocno? Co on gada? Powinien się cieszyć. Dziewczyna, która podoba mu się lata, chce czegoś od niego. Zarumienił się.
-Witaj Lucjuszu. - wręcz wymruczała.
- Dobry wieczór Bello. - odpowiedział. Nagle wydało mu się, że jest bardzo gorąco.
- Źle się czujesz? - zapytała z idealnie odegranym współczuciem. - Może chcesz wejść do środka i odpocząć trochę od tego tłumu?
Lucjusz w pierwszej chwili nie wiedział co zrobić. Ona wygląda i zachowuje się jakoś dziwnie.
- Mmm... Tak chyba wejdę na chwilę.
Dziewczyna ruszyła razem z nim. W salonie było dużo miejsca, ale ona nie tego szukała. Złapała chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę lewych drzwi, które Lucjusz dopiero teraz zauważył. Ona wiedziała czego chce. Zamknęła je. Rzuciła Silencio. Odwróciła się do niego z nienaturalnym głodem w oczach.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi.
Lucjusz teraz był wystraszony. Poprawił nerwowym ruchem swoje długie jasne włosy związane czarną wstążką.
- J-ja chcę wyjść. - zająknął się na początku, ale dalej mówił pewnie.
- Lucjuszu... - wymruczała rozpuszczając swoje włosy.
- Bellatrix? - domyślał się co ona chce zrobić.
Wcześniej słyszał wiele plotek na ten temat, ale nie wierzył. W końcu jak taka mała kobieta mogła wykorzystywać seksualnie chłopców od 15 do 17 lat? Teraz jednak widząc ją w taki stanie. Zaczął przypuszczać, że w pogłoskach na temat jest trochę prawdy. Rozejrzał się dookoła. Zauważył otwarte drzwi w końcu korytarza. Wyczuł odpowiedni moment i ruszył biegiem w ich kierunku. Dziewczyna była szybsza. Jednym ruchem ręki zatrzasnęła jedyną drogę ucieczki swojej ofiary. Lucjusz był na straconej pozycji. Miał przed sobą zdolną czarownicę, która chyba miała znamiona choroby psychicznej, a on... Nie mógł użyć magii! Może jeśli będzie współpracował nie skrzywdzi go mocno? Co on gada? Powinien się cieszyć. Dziewczyna, która podoba mu się lata, chce czegoś od niego. Zarumienił się.
Bella
z chorą radością patrzyła na twarz Lucjusza. Tyle emocji.
„Ciekawe, czy podczas seksu też tak wygląda?” pomyślała i
uśmiechnęła się do wizji w swojej głowie. Lucjusz musiał być
prawiczkiem, bo był taki... zawstydzony, gdy, chyba, zrozumiał
czego ona chce. Postanowiła trochę się poznęcać. Machnęła
różdżką a górna część szaty jej ofiary upadała w strzępach.
Zobaczyła lekko zarysowane mięśnie. Zamruczała. Podeszła do
niego. Była wyższa od niego. Miała buty na wysokim obcasie, a na
dodatek Lucjusz miał jeszcze trochę czasu by urosnąć. Sięgał
jej do ramienia. Kolejne machnięcie różdżką. Piętnastolatek
stał w samych bokserkach. Był czerwony na twarzy. Patrzyła się na
niego zafascynowana. Złapała jego brodę i uniosła ją do góry.
Intensywnie wpatrywała się w jego oczy. Chwile zamyśliła się.
Jej poprzednie ofiary zawsze się bały. On też, ale oprócz tego
widziała także... pozwolenie? To było dziwne.
Lucjusz
były zawstydzony. Stał przed nią w samej bieliźnie, a ona patrzy
mu się w oczy.
- Czemu mnie rozebrałaś? - zapytał lekko drżącym głosem.
- A czemu mnie kusisz? - odpowiedziała pytaniem.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
- Ja nie...
- Cicho. - ucięła twardo. - A teraz spokojnie.
Pochyliła się i językiem przyjechała po jego wargach. To było... ohydne, ale go podnieciło. Pocałowała go. Trochę nie poradnie, ale oddał go. I w tym momencie Dobra Bella przestała istnieć.
- Czemu mnie rozebrałaś? - zapytał lekko drżącym głosem.
- A czemu mnie kusisz? - odpowiedziała pytaniem.
Chłopak wytrzeszczył oczy.
- Ja nie...
- Cicho. - ucięła twardo. - A teraz spokojnie.
Pochyliła się i językiem przyjechała po jego wargach. To było... ohydne, ale go podnieciło. Pocałowała go. Trochę nie poradnie, ale oddał go. I w tym momencie Dobra Bella przestała istnieć.
Mocno
popchnęła go na ścinę. Brutalnie odchyliła jego głowę i
ugryzła go w szyję. Na jego skórze odznaczyły się jej zęby.
Jedną ręką próbowała zdjąć z siebie sukienkę, drugą trzymała
na jego bokserkach. Chłopak nie wiedział, co robić. Postanowił
pomóc jej rozebrać się. Gdy stała przed nim w wysokich butach i
komplecie czarnej bielizny, z ręką w jego bokserkach, wiedział, że
zrobi wszystko co będzie chciała. Bella popchnęła go na podłogę.
Upadł, lekko się krzywiąc. Usiadła na nim. Mocno trzymała rękę
na jego klatce piersiowej, w niemy sposób dając do zrozumienia, że
ma leżeć. Drugą ręką ściągnęła jego i swoją bieliznę.
Nabiła się na niego. Lucjusz lekko się skrzywił. Dziewczyna mocno
go ujeżdżała, zajęła się sobą, nie liczyła się z jego
odczuciami. Jęczała i ruszała biodrami. Lucjusz za bardzo nie
wiedział co ma zrobić. W końcu, gdy na niego opadała uniósł
swoje biodra w górę. On jęknął , ona krzyknęła. Nie
spodziewała się tego. Pochyliła się i pocałowała go mocno.
Wepchnęła mu język do ust. Prawie nie mógł oddychać. Nie
obchodziło go nic oprócz tego, że właśnie mu się oddała.
Przynajmniej on tak to rozumiał. Dla niej to było zaspokojenie
swoich potrzeb. Wykonała jeszcze kilka szybkich ruchów i krzyknęła
oznajmiając światu swoje spełnienie. Słysząc ją, Lucjusz także
doszedł. Po chwili dziewczyna uspokoiła się. Wstała, machnęła
różdżką. Jej ubrania pojawiło się na jej ciele. Jego szaty
scaliły się i również pojawiły się na nim. Dopiero teraz
zrozumiał, że ma piętnaście lat i swój pierwszy raz ma za
sobą.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz, to cię zabiję, rozumiesz? - zapytała wściekła.
Przestraszony pokiwał głową. Nie wiedział jak się zachować po takiej sytuacji, jaka przed chwilą miała miejsce, ale przeczuwał, że kobieta nie powinna mówić takich słów. Mężczyźnie też raczej nie wypada.
- No. - uśmiechnęła jak podczas zwykłej rozmowy. - A teraz choć Luki.
Machnęła różdżką. Drzwi otworzyły się, a przez nie wpadli jej rodzice, jego ojciec i matka Slomona.
- Och nic wam nie jest! - ucieszyła się Durella.
- Och bogowie, tak się bałam, że coś wam się stało. Czemu nie odpowiadaliście na nasze wołania? - zapytała pani tej rezydencji.
- Drzwi się zatrzasnęły. I przecież krzyczeliśmy, że tutaj jesteśmy. - mówiła bez zająknięcia Bellatrix.
- Hmm... To już stary dom. Na dodatek na szprycowany czarną magią magią. To normalne, że dzieją się dziwne rzeczy. - rzekł Abraxas. - Na twoim miejscu, Elizabeth, przeprowadziłbym się jak najszybciej. - dodał patrząc na panią Zabini.
- Tak, planujemy już to...
Pogrążyli się w rozmowie. Tylko Durella Black patrzyła się dziwnie na zarumienionego Lucjusza i pewną siebie Bellatrix. Nic nie powiedziała.
- Jeśli komukolwiek o tym powiesz, to cię zabiję, rozumiesz? - zapytała wściekła.
Przestraszony pokiwał głową. Nie wiedział jak się zachować po takiej sytuacji, jaka przed chwilą miała miejsce, ale przeczuwał, że kobieta nie powinna mówić takich słów. Mężczyźnie też raczej nie wypada.
- No. - uśmiechnęła jak podczas zwykłej rozmowy. - A teraz choć Luki.
Machnęła różdżką. Drzwi otworzyły się, a przez nie wpadli jej rodzice, jego ojciec i matka Slomona.
- Och nic wam nie jest! - ucieszyła się Durella.
- Och bogowie, tak się bałam, że coś wam się stało. Czemu nie odpowiadaliście na nasze wołania? - zapytała pani tej rezydencji.
- Drzwi się zatrzasnęły. I przecież krzyczeliśmy, że tutaj jesteśmy. - mówiła bez zająknięcia Bellatrix.
- Hmm... To już stary dom. Na dodatek na szprycowany czarną magią magią. To normalne, że dzieją się dziwne rzeczy. - rzekł Abraxas. - Na twoim miejscu, Elizabeth, przeprowadziłbym się jak najszybciej. - dodał patrząc na panią Zabini.
- Tak, planujemy już to...
Pogrążyli się w rozmowie. Tylko Durella Black patrzyła się dziwnie na zarumienionego Lucjusza i pewną siebie Bellatrix. Nic nie powiedziała.
Przez
wiele lat żyli z tą tajemnicą. Ale nie wracali do niej. Lucjusz
mimo tego ciągle był zakochany w Belli. Nikt nic nie zauważył. On
starał się zapomnieć, ona znaleźć kolejną okazję. Znów
przekonał się, że Bellatrix wie czego chce i zrobi wszystko by o
osiągnąć. Tym razem uznała, że odpowiednim terminem będzie ślub
jej siostry.
Narcyza
była szczęśliwa. Za moment zostanie żoną mężczyzny, którego
naprawdę kocha! Bała się, że będzie musiała poślubić kogoś,
kogo nawet nie akceptuje. Poszczęściło się jej. W pokoju w drugim
skrzydle Malfoy Manor szykuje się jej przyszły mąż. Pomagają mu
Crabbe, Nott i Zabini. Narcyza (jeszcze) Black. Nie mogła się
doczekać wydarzeń, które odbędą się w ogrodzie przy domu
Lucjusza. Jej domu.
Lucjusz
nie podzielał emocji swojej przyszłej żony.
- Lucjuszu. - wyrwał go z zamyślenia Salomon.
- Co?
- Chłopaki już wyszli. My też musimy się zbierać.
- Tak. - mruknął posępnie.
- Ej co jest? Trafiła ci się jedna z najlepszych dziewczyn. Na dodatek zawsze, gdy na ciebie patrzy, ma maślane oczy. - wyszczerzył się i poruszył zabawnie brwiami.
- Niby tak, ale...
- Ale?
- Wolałbym żeby inna kobieta szykowała się teraz do ślubu ze mną.
- Uuu... Wpadłeś przyjacielu. - powiedział współczująco.
- Chodźmy. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Wyszedł choć bardzo nie chciał. On i Narycza powiedzieli sobie sakramentalne „tak”. Najgorszy dzień w jego życiu. Odebrali już od wszystkich gratulacje. Musiał mieć dobrą minę do złej gry. Najgorzej było mu przy ich rodzicach. Zapłakane matki, dumni ojcowie.
- Tak się cieszę. - zaszlochała Durella.
- Wyglądacie razem ślicznie. Bardzo do siebie pasujecie. - potwierdziła Isla, która miała lekko wilgotne oczy, jakby zwilżyła je wodą.
- Ale sobie wywróżyłem synową. - rzekł zadowolony Abraxas.
Cygnus nic nie mówił. Cieszył się z radości córki, ale, gdy patrzył na swojego zięcia, w jego oczach widoczny był dziwny ból i współczucie. Lucjusz nie rozumiał tego.
- A ty, ojcze, nic nie powiesz? - zapytała panna młoda?
- Bardzo się cieszę, córeczko. - mruknął i przytulił ją. - Mam nadzieję, że dobrze będziesz traktował moją córkę. - w jego głosie chłopaka wyczuł groźbę. Przeczuwał, że pan Black wie, że nie kocha Narcyzy.
Zabawa trwała w najlepsze. Tańczył z wieloma kobietami, acz najczęściej z żoną, bo tak wypada.
- Narcyzo, wejdę na chwilę do domu. Trochę rozbolała mnie głowa. Wypiję eliksir i wrócę. - uśmiechnął się przekonywająco.
-Dobrze, Lucjuszu. - odpowiedziała radośnie. - Tylko wróć szybko. - pocałował go lekko w usta.
Tak bardzo inaczej niż jak kilka lat temu robiła to jej siostra.
Wszedł do salonu i od razu skierował się do kuchni. Tam będzie cicho. Miał już dość tej farsy. Wszedł i od razu skierował się do szafki z eliksirami.
- Zostawiłeś moją siostrzyczkę? - usłyszał kpiący głos za plecami.
Odwrócił się. Na blacie, z nogą założoną na nogę, siedziała Bellatrix. Wyglądała pięknie. On zawsze tak twierdził.
- Tak. Przyszedłem po eliksir przeciwbólowy.
- A co? Aż tak podeptała ci nogi? - zaśmiała się zimno.
- Nie. Od głośnej muzyki rozbolała mnie głowa.
- Och! Już zapomniałam jaki jesteś delikatny. - popatrzyła mu prowokująco w oczy.
Nic nie odpowiedział. Wypił eliksir i wyszedł. Zaraz za drzwiami dogoniła go.
- Nie przypomina ci to czegoś?
Drgnął lekko. Oczywiście, że przypomina.
- Nie. - rzekł obojętnie.
- A mi przypomina. To było jakieś 4-5 lat temu, wiesz? W podobnym korytarzu rozprawiczyłam pewnego 15-letniego arystokratę. - mówiła pewnie, lekko rozbawiona.
Młody mężczyzna zatrzymał się. Złapał ją za łokieć.
- Czego chcesz?
- Ciebie. - odpowiedziała prosto.
Złapała jego twarz w swoje ręce i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go. Tym razem było inaczej. Był od niej wyższy i nie oddał pieszczoty. Odepchnął ją. Zmarszczyła gniewnie nos, a jej oczy zapłonęły.
- Jak. Śmiesz.
- Jestem mężem twojej młodszej siostry.
- No i co z tego? Lucjuszu, myślałam, że już zrozumiałeś jedną istotną rzecz. Jeśli ja czegoś chcę, to biorę to bez względu na konsekwencje. - znów przyciągnęła go do pocałunku, tym razem się poddał.
Bella uśmiechnęła się zwycięsko. Wygrała. Znowu. Powtórzyła się sytuacja z przed kilku lat. Znowu się kochali. Jednak tym razem Lucjusz walczył o dominację. Było namiętniej niż poprzednio. Tym razem mogli ich nakryć, drzwi nie były zabezpieczone. Ale, paradoksalnie, to ich jeszcze bardziej podniecało. Zakazany owoc smakuje najlepiej. Prawdopodobnie, gdyby nie głośna muzyka i rozmowy, wszyscy słyszeliby ich jęki i krzyki. Po chwili wrócili do ogrodu. Ona z dziwnym wyrazem zwycięstwa na twarzy. On z lekkimi rumieńcami. Miał żonę od kilku godzin, a już ją zdradził.
- Lucjuszu. - wyrwał go z zamyślenia Salomon.
- Co?
- Chłopaki już wyszli. My też musimy się zbierać.
- Tak. - mruknął posępnie.
- Ej co jest? Trafiła ci się jedna z najlepszych dziewczyn. Na dodatek zawsze, gdy na ciebie patrzy, ma maślane oczy. - wyszczerzył się i poruszył zabawnie brwiami.
- Niby tak, ale...
- Ale?
- Wolałbym żeby inna kobieta szykowała się teraz do ślubu ze mną.
- Uuu... Wpadłeś przyjacielu. - powiedział współczująco.
- Chodźmy. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Wyszedł choć bardzo nie chciał. On i Narycza powiedzieli sobie sakramentalne „tak”. Najgorszy dzień w jego życiu. Odebrali już od wszystkich gratulacje. Musiał mieć dobrą minę do złej gry. Najgorzej było mu przy ich rodzicach. Zapłakane matki, dumni ojcowie.
- Tak się cieszę. - zaszlochała Durella.
- Wyglądacie razem ślicznie. Bardzo do siebie pasujecie. - potwierdziła Isla, która miała lekko wilgotne oczy, jakby zwilżyła je wodą.
- Ale sobie wywróżyłem synową. - rzekł zadowolony Abraxas.
Cygnus nic nie mówił. Cieszył się z radości córki, ale, gdy patrzył na swojego zięcia, w jego oczach widoczny był dziwny ból i współczucie. Lucjusz nie rozumiał tego.
- A ty, ojcze, nic nie powiesz? - zapytała panna młoda?
- Bardzo się cieszę, córeczko. - mruknął i przytulił ją. - Mam nadzieję, że dobrze będziesz traktował moją córkę. - w jego głosie chłopaka wyczuł groźbę. Przeczuwał, że pan Black wie, że nie kocha Narcyzy.
Zabawa trwała w najlepsze. Tańczył z wieloma kobietami, acz najczęściej z żoną, bo tak wypada.
- Narcyzo, wejdę na chwilę do domu. Trochę rozbolała mnie głowa. Wypiję eliksir i wrócę. - uśmiechnął się przekonywająco.
-Dobrze, Lucjuszu. - odpowiedziała radośnie. - Tylko wróć szybko. - pocałował go lekko w usta.
Tak bardzo inaczej niż jak kilka lat temu robiła to jej siostra.
Wszedł do salonu i od razu skierował się do kuchni. Tam będzie cicho. Miał już dość tej farsy. Wszedł i od razu skierował się do szafki z eliksirami.
- Zostawiłeś moją siostrzyczkę? - usłyszał kpiący głos za plecami.
Odwrócił się. Na blacie, z nogą założoną na nogę, siedziała Bellatrix. Wyglądała pięknie. On zawsze tak twierdził.
- Tak. Przyszedłem po eliksir przeciwbólowy.
- A co? Aż tak podeptała ci nogi? - zaśmiała się zimno.
- Nie. Od głośnej muzyki rozbolała mnie głowa.
- Och! Już zapomniałam jaki jesteś delikatny. - popatrzyła mu prowokująco w oczy.
Nic nie odpowiedział. Wypił eliksir i wyszedł. Zaraz za drzwiami dogoniła go.
- Nie przypomina ci to czegoś?
Drgnął lekko. Oczywiście, że przypomina.
- Nie. - rzekł obojętnie.
- A mi przypomina. To było jakieś 4-5 lat temu, wiesz? W podobnym korytarzu rozprawiczyłam pewnego 15-letniego arystokratę. - mówiła pewnie, lekko rozbawiona.
Młody mężczyzna zatrzymał się. Złapał ją za łokieć.
- Czego chcesz?
- Ciebie. - odpowiedziała prosto.
Złapała jego twarz w swoje ręce i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go. Tym razem było inaczej. Był od niej wyższy i nie oddał pieszczoty. Odepchnął ją. Zmarszczyła gniewnie nos, a jej oczy zapłonęły.
- Jak. Śmiesz.
- Jestem mężem twojej młodszej siostry.
- No i co z tego? Lucjuszu, myślałam, że już zrozumiałeś jedną istotną rzecz. Jeśli ja czegoś chcę, to biorę to bez względu na konsekwencje. - znów przyciągnęła go do pocałunku, tym razem się poddał.
Bella uśmiechnęła się zwycięsko. Wygrała. Znowu. Powtórzyła się sytuacja z przed kilku lat. Znowu się kochali. Jednak tym razem Lucjusz walczył o dominację. Było namiętniej niż poprzednio. Tym razem mogli ich nakryć, drzwi nie były zabezpieczone. Ale, paradoksalnie, to ich jeszcze bardziej podniecało. Zakazany owoc smakuje najlepiej. Prawdopodobnie, gdyby nie głośna muzyka i rozmowy, wszyscy słyszeliby ich jęki i krzyki. Po chwili wrócili do ogrodu. Ona z dziwnym wyrazem zwycięstwa na twarzy. On z lekkimi rumieńcami. Miał żonę od kilku godzin, a już ją zdradził.
Dołączyli
do Voldemorta. Tam Lucjusz zauważyła, że Bella ma problemy
psychiczne. Przychodziła do niego, tylko po to by ją zaspokoił. A
cały czas wpatrzona była Czarnego Pana. Robiła wszystko, by tylko
on był z niej zadowolony. Nawet, gdy wyszła za mąż za Rudolfa
Lestrang'a, cały czas starała się przypodobać Riddle'owi. Jedną
historię zw spotkań Śmierciożerców, zapamięta na długo.
- Bello, czy mogłabyś pokazać pani White dlaczego nam się nie odmawia? - spytał ich przywódca.
- Oczywiście, panie. - odpowiedziała usłużnie, upadając przed nim.
- Weź pannę White i zrób co uważasz za słuszne.
- Nie! Tylko nie Amy! Nie moja córeczka! - krzyczała porwana kobieta.
Bellatrix podeszła do niej. Siłą wyciągnęła pięcioletnią dziewczynkę z objęć matki.
- Witaj Amy! - powiedziała jadowicie słodko. - Może się pobawimy?
Dziewczynka płakała. Po chwili w całej sali słychać było krzyki i piski dziecka, które było pod klątwą Crutiatus. Rzuciła „Sectumseprę”. Ciało Amy pokryły rany, z których obficie ciekła krew. Podeszła do pięciolatki i wlała jej do ust jakiś eliksir. Dziewczynka zaczęła się wić na podłodze we własnej krwi i mówiła dziwne, niezrozumiałe rzeczy.
- Nie... Duch! Duch! Mamo latuj! Plose jus będem gzecna! Obiecuję! Plose pomóz mi! - krzyczała, a właściwie piszczała.
Niektórzy Śmierciożercy odwracali głowy. Matka dziecka płakała, próbował się podnieść, ale nie mogła Voldemort rzucił na nią zaklęcie. Nie mogła wstać i krzyczeć.
Po jakimś czasie, który dla Lucjusza był wiecznością, dziecko uspokoiło się. Bellatrix podeszła do Amy. Do ust wlała jej drugi eliksir. Dziecko zaczęło piszczeć. Malfoy zrozumiał. Eliksir Bolesnej Śmierci – wypala wnętrzności.
- Bello. - kobieta spojrzała na swojego mistrza. Ten tylko kiwnął głową. Uśmiechnęła się mrocznie.
Podeszła do dziecka. Skierowała różdżkę na dziewczynkę. I jednym ruchem ręki, odcięła jej głowę od reszty ciała. Ze strony matki słychać było zduszony okrzyk.
- Bello, czy mogłabyś pokazać pani White dlaczego nam się nie odmawia? - spytał ich przywódca.
- Oczywiście, panie. - odpowiedziała usłużnie, upadając przed nim.
- Weź pannę White i zrób co uważasz za słuszne.
- Nie! Tylko nie Amy! Nie moja córeczka! - krzyczała porwana kobieta.
Bellatrix podeszła do niej. Siłą wyciągnęła pięcioletnią dziewczynkę z objęć matki.
- Witaj Amy! - powiedziała jadowicie słodko. - Może się pobawimy?
Dziewczynka płakała. Po chwili w całej sali słychać było krzyki i piski dziecka, które było pod klątwą Crutiatus. Rzuciła „Sectumseprę”. Ciało Amy pokryły rany, z których obficie ciekła krew. Podeszła do pięciolatki i wlała jej do ust jakiś eliksir. Dziewczynka zaczęła się wić na podłodze we własnej krwi i mówiła dziwne, niezrozumiałe rzeczy.
- Nie... Duch! Duch! Mamo latuj! Plose jus będem gzecna! Obiecuję! Plose pomóz mi! - krzyczała, a właściwie piszczała.
Niektórzy Śmierciożercy odwracali głowy. Matka dziecka płakała, próbował się podnieść, ale nie mogła Voldemort rzucił na nią zaklęcie. Nie mogła wstać i krzyczeć.
Po jakimś czasie, który dla Lucjusza był wiecznością, dziecko uspokoiło się. Bellatrix podeszła do Amy. Do ust wlała jej drugi eliksir. Dziecko zaczęło piszczeć. Malfoy zrozumiał. Eliksir Bolesnej Śmierci – wypala wnętrzności.
- Bello. - kobieta spojrzała na swojego mistrza. Ten tylko kiwnął głową. Uśmiechnęła się mrocznie.
Podeszła do dziecka. Skierowała różdżkę na dziewczynkę. I jednym ruchem ręki, odcięła jej głowę od reszty ciała. Ze strony matki słychać było zduszony okrzyk.
Jedno
z najgorszych wspomnień. Gdy teraz o tym pomyśli, zaraz w głowie
pojawia się jedna myśl. A jeśli ktoś tak zrobiłby Draco? Serce
mu się ściska. Żałuje, że dołączył do Śmierciożerców.
Narcyza mu mówiła, żeby tego nie robił. Ale... Bella mówiła, że
oni tylko chcą, by na świecie nie było szlam i zdrajców. To była
dobra idea.
Kilka
miesięcy po torturach pięciolatki, madame Lestrage oznajmiła mu,
że jest w ciąży. Z nim. Cieszył się. Jeśli to dziecko, naprawdę
jest jego, to będzie mógł wziąć rozwód z Narcyzą, Bellatrix z
Rudolfem. Będą mogli wychować dziecko razem. Nawet kobieta była
łagodniejsza. Na nią ciąża wpływała bardzo pozytywnie. Jednak
ich nadzieja szybko się urodziła i równie szybko zmarła. Bella po
jednej z misji dla Voldemorta poroniła. Wtedy znów wpadał w
otchłań szaleństwa. Była jeszcze bardziej okrutna, zimna i
bezwzględna niż przed poczęciem. Lucjusz myślał, że to zupełnie
inna osoba, którą poznał na balu u Black'ów, gdy kończyła 11
lat. To było straszne, gdy pomyślał jak na jej, już skrzywioną,
psychikę podziałała starta dziecka. Postawił sobie jeden cel.
Zrobi wszystko by Bellatrix Lestrange była normalniejsza. Bardzo
szlachetna idea.
Po
tygodniu od poronienia jego pierwszego dziecka dowiedział się, że
Narcyza spodziewa się dziecka. Dzielił czas pomiędzy żonę w
ciąży, pracę, Voldemorta i Bellatrix, z którą spotykał się
rugularnie. Trzeba przyznać, że nikt nie zauważył jego bliskiej
zażyłości z madame Lestrange. Co było mu na rękę. Prywatna
terapia Belli przynosiła efekty. Kobieta była spokojniejsza, lecz
gdy ktoś wyprowadził ją z równowagi była straszna. A jeszcze
Czarny Pan kazał jej wykonywać coraz to niebezpieczniejsze i
ohydniejsze zadania. Gdy na świecie pojawił się jego syn, Draco
Lucjusz, był prze szczęśliwy. A niecały rok później Voldemort
został pokonany przez młodego Pottera. Bellę zamknęli w
Azkabanie. Odwiedzał ją regularnie i widział, że to co osiągnął,
zostało zaprzepaszczone. Środowisko znów wpędziło Bellatrix w
otchłanie szaleństwa, tym razem odleglejsze. Nieraz nie było z nią
kontaktu. Mówiła do ludzi, których nie było w jej celi, albo do
zmarłych.
Po
latach, była masowa ucieczka w Azkabanu. Walka w Ministerstwie i
ponowne umieszczenie w więzieniu, z którego znów zbiegli.
Bellatrix uczyła jego jedynego syna Czarnej Magii. Wiele razy chciał
się jej postawić. Ale po pierwsze nie miał już różdżki, po
drugie – ona tego chciała, chciała uczyć 16-latka
Niewybaczalnych. To było chore, ale nic nie mógł na to poradzić.
Bitwa
o Hogwart. Walczył, by przeżyć. Już ustalił z Bellą, że po
wojnie oboje wezmą rozwody i wyprowadzą się daleko. Będą razem,
a on będzie pomagał jej wrócić do normalności. Jedna ich plany
zostały pokrzyżowane. Narcyza. Dowiedziała się, że od początku
małżeństwa była zdradzana. Gorycz, która się w niej pojawiła,
podżegała ją do zemsty. Podczas walki zauważyła, że jej siostra
walczy z Weasley'ówną, Lovegood i tą szlamą Granger. Podeszła
odrzuciła tamtą trójkę i walczyła z Bellatrix. Wygrała. Zabiła
sens życia Lucjusza.
Było
deszczowo. Tak jak lubiła. Było cicho. Tak jak lubiła. Było mało
ludzi. Tak jak lubiła... Lucjusz mógłby wymieniać tak bez
przerwy. Był jej pogrzeb. Gdyby żyła to uznałaby, że to
najlepsza impreza, na której była. Nie zmieniała się. Zawsze
chciała być szanowana, mieć władzę, wzbudzać strach. Miała tak
od dziecka. Osiągnęła co chciała. Mimo, że nie żyje ludzie
dalej drżą na wspomnienie Bellatrix Lestrange, z domu Black. Każdy
wie czego się dopuściła. Gdyby żyła zamknęliby ją w Azkabanie.
Tak jak jego za moment. Narcyza złożyła zeznania, które go
obciążają. Nie bronił się. Nie ma dla kogo. Jego żona, była
żona nie chce go znać. Jego syn go nienawidzi. Jego miłość nie
żyje.
Historia
Lucjusza Malfoy'a była dziwna i niezrozumiała. Ale... Tuż przed
śmiercią sam stwierdził, że była piękna i warto było żyć,
żeby ją przeżyć. Gdy na myśl pojawiła się w jego głowie,
zrobił krok na przód. Pętla na jego szyi zacisnęła się. Wydał
ostatnie tchnienie. Psycholodzy stwierdzili, że Lucjusz Malfoy był
niepoczytalny w momencie popełnienia samobójstwa.
Ja
wiem, że on wcale nie był świrnięty. On był zakochany. Zakochany
w wariatce, która i jemu skrzywiła psychikę. Miłość to piękna,
ale straszna magia, której się wystrzegam. Chcenie wiedzieć kim
jestem? Jestem od początku do końca z każdym z was. Jestem za
waszymi plecami, czekam na odpowiedni moment. By was zabrać, tak jak
zrobiłam z wieloma ludźmi drugie maja i z Lucjuszem tydzień
później. Już chyba wiecie kim jestem. Jestem Śmiercią i na razie
odchodzę. Ale spokojnie. Kiedyś przyjdę do was osobiście.
~*~
Dobrnęliście
do końca? Jak wrażenia? Miniaturka skończona. Miała być tydzień
temu, ale teraz jest wzbogacona o scenę +18, kilka wydarzeń i nową
końcówkę. Miniaturka MIAŁA pokazać jak to jest źle ulokować
uczucia. Nie wiem czy wyszło, znając mnie na pewno nie. ;) Cóż...
Nie wiem jak to urodziło się w mojej głowie. Jestem po prostu
chora psychicznie.
Czekam
na komentarze. :]
łał!! Końcówka po prostu boska!
OdpowiedzUsuńNaprawdę! Jak i cała miniaturka oczywiście! :)
Pozdrawiam i dużo weny życzę ;)
Ahh genialne, w sumie jak zawsze.
OdpowiedzUsuńCzekam na następną.
~Mary
Cudowna miniaturka!!!!bardzo spodobała mi się ta para.
OdpowiedzUsuńLucjusz jaki opiekuńczy, i Bella taka zimna, bezwzględna. Uwielbiam twoje miniaturki.
Jaka będzie następna i kiedy? Błagam was dodaj coś szybko.
Pozdrawiam, i życzę weny Zuza Ł
Następne:
Usuń22.03 - Severus Snape/Lily Evans
29.03 - Harry Potter/Hermiona Granger
Jeśli uda mi się napisać część artykułu, to dodam w tygodniu. :)
Cały czas czekam na Fremione ;)
UsuńByłam pewna że 17 miało być Lumione :( chyba źle przeczytałam
OdpowiedzUsuńBella i Lucek ! To przecież głupie !
OdpowiedzUsuńBella i Lucek ! To przecież głupie !
OdpowiedzUsuńBella i Lucek ! To przecież głupie !
OdpowiedzUsuńFajnie, że Lucjusz martwił się o Dracona przed jego poczęciem.
OdpowiedzUsuńMadame to raczej on na Bellę nie mówił.
Usuń