Hermiona Granger była
szczęśliwa przy boku Syriusza Blacka. Mieli mieć dziecko. A dwa
miesiące po jego narodzinach, mieli złożyć sobie przysięgi
małżeńskie. Mała zostać dumną i szczęśliwą panią Black,
żoną Syriusza Oriona i matką Tobiasa Syriusza. Istna sielanka.
Jednak jedno słowo wiele zmienia. MOGLI. Czyli jednak coś poszło
nie tak. Przepatrzmy tę historię raz jeszcze.
Po wojnie, którą
przeżyli, zaczęli się spotykać. Najbardziej bali się reakcji
Harry'ego na wiadomość o ich związku. Ten jednak zaskoczył ich
mówiąc, iż od dawna o ty wiedział i im kibicuje. Miłość między
tą dwójką kwitła. Aż miło było patrzeć. Trzy miesiące po
wojnie Syriusz postanowił oświadczyć się Hermionie. W typowy dla
nich sposób...
Spokojny poranek
na Grimmuald Place 12.
- Mioooonuuuuś!
Cisza.
- Miooooonaaaa!!
Cisza.
- Hermiona!!!
- Co?!
- Zejdź na dół jak cię wołam! - Syriusz stał przy schodach i patrzył w górę, gdzie na trzecim piętrze Hermiona wystawiła głowę z ich pokoju, słysząc krzyki.
- Po co?
- No zejdź!- Zaczął się denerwować.
- Ale powiedz dlaczego!
- Bo cię wołam?
- To nie jest powód!
- Kobieto zejdź to ci powiem czego chcę!
- Oczywiście! Ja zejdę a ty znowu będziesz chciał żebym zrobiła ci kanapkę, bo ty się wykrwawisz przy tym jakże trudnym zadaniu!
- Do jasnej avady! Zejdź na ten cholerny parter, żebym mógł ci się oświadczyć jak człowiek, a nie jak wariat wydzierający się przy schodach!
- Mioooonuuuuś!
Cisza.
- Miooooonaaaa!!
Cisza.
- Hermiona!!!
- Co?!
- Zejdź na dół jak cię wołam! - Syriusz stał przy schodach i patrzył w górę, gdzie na trzecim piętrze Hermiona wystawiła głowę z ich pokoju, słysząc krzyki.
- Po co?
- No zejdź!- Zaczął się denerwować.
- Ale powiedz dlaczego!
- Bo cię wołam?
- To nie jest powód!
- Kobieto zejdź to ci powiem czego chcę!
- Oczywiście! Ja zejdę a ty znowu będziesz chciał żebym zrobiła ci kanapkę, bo ty się wykrwawisz przy tym jakże trudnym zadaniu!
- Do jasnej avady! Zejdź na ten cholerny parter, żebym mógł ci się oświadczyć jak człowiek, a nie jak wariat wydzierający się przy schodach!
Wyglądało
to mniej więcej tak. Później ona zeszła, on się oświadczył i
po domu rozniósł się kolejny krzyk. A właściwie pisk.
„Taaaaaaak!” Dwa tygodnie po tym młoda kobieta oświadczyła
swojemu narzeczonemu bardzo wesołą nowinę. Cóż to też warto
sobie przypomnieć.
Obiad w Grimmuald
Place 12.
- Mam dla ciebie prezent.
- A to ja dziś mam urodziny?
- Nie ale ten prezent nie może czekać.
Syriusz uśmiechnął się szeroko.
- Naprawdę?
Hermiona pokiwała głową z uśmiechem.
- Kupiłaś mi psa?! - krzyknął będąc w euforii.
Panna Granger się załamała. Black był czasem taki dziecinny.
- Nie kupiłam ci psa.
- Nie? - zapytał zawiedziony.
- Nie. Ale mam coś innego.
- Kupiłaś kota?! - powiedział lekko uśmiechnięty.
Już wyobrażał sobie jak będzie gonił tego sierściucha jako pies.
- Nie. Umówmy się nie kupiłam żadnego zwierzaka.
- Oh! - okazał swoje zawiedzenie. - Może chociaż miotłę?
- Nic nie kupiłam!
- No to co to za niespodzianka? - teraz nic nie zwróci mu dobrego humoru.
- Jestem w ciąży. Będziesz tatą.
Syriusz zemdlał.
- Mam dla ciebie prezent.
- A to ja dziś mam urodziny?
- Nie ale ten prezent nie może czekać.
Syriusz uśmiechnął się szeroko.
- Naprawdę?
Hermiona pokiwała głową z uśmiechem.
- Kupiłaś mi psa?! - krzyknął będąc w euforii.
Panna Granger się załamała. Black był czasem taki dziecinny.
- Nie kupiłam ci psa.
- Nie? - zapytał zawiedziony.
- Nie. Ale mam coś innego.
- Kupiłaś kota?! - powiedział lekko uśmiechnięty.
Już wyobrażał sobie jak będzie gonił tego sierściucha jako pies.
- Nie. Umówmy się nie kupiłam żadnego zwierzaka.
- Oh! - okazał swoje zawiedzenie. - Może chociaż miotłę?
- Nic nie kupiłam!
- No to co to za niespodzianka? - teraz nic nie zwróci mu dobrego humoru.
- Jestem w ciąży. Będziesz tatą.
Syriusz zemdlał.
Nie
wszystko wtedy poszło po jej myśli. Gdy się ocknął wyszedł z
domu i wrócił dopiero po czterech dniach. Bardzo się o niego bała.
Pewnie gdyby nie Remus, który wraz z Teddy'm ją odwiedzał,
załamałby się. Gdy Syriusz wszedł do wyjąkał, że opijał to,
że zostanie ojcem i stracił rachubę czasu. Hermiona nie wierzyła
zbytnio, ale dała spokój. Przyszła mama coraz więcej czasu
spędzała z synem Lunatyka, co za tym idzie z nim samym też. I tak
mijał czas. Ona była poza domem i nie wiedziała co robi Syriusz.
Była już w piątym miesiącu, gdy od Remusa wróciła o piętnastej,
a nie jak zwykle o szesnastej.
Popołudnie na
Grimmuald Place 12. Młoda szatynka otwiera drzwi. I od razu zauważa
coś dziwnego. Z góry do jej uszu doszły jęki. Mężczyzny i
kobiety. Natychmiast weszła na górę. Z pokoju jej i Syriusza.
Otworzyła drzwi i zamarła. Na łóżku zobaczyła JEJ narzeczonego
z jakąś blondynką!
- Nie przeszkadzam wam? - zapytała na pozór obojętnie.
Oczy dwójki z łóżka zwróciły się na nią. W tęczówkach Syriusza widziała strach.
- Trochę taa... - odpowiedziała wrednie kobieta.
- Hermiona! - Syriusz zaraz zasłonił usta swojej kochance. - Co ty tutaj robisz? Miałaś byś później! I o niczym się nie dowiedzieć!
- Naprawdę? - zapytała wściekła.
- Oh! Kochanie to nie tak...
- Zamknij się! - krzyknęła, zaskakują nie tylko mężczyznę, ale i siebie. On się nie unosi.
Zdjęła pierścień z palca i rzuciła na łóżko, ze słowami:
- To już nie będzie mi potrzebne.
Machnęła różdżką i jej rzeczy wylądowały w magicznie powiększonej walizce.
- Żegnaj Syriuszu! - uśmiechnęła się do niego wrednie i wyszła ciągnąc za sobą walizkę.
Syriusz poderwał się, nie myśląc o tym żeby się ubrać.
- Jesli teraz wyjdziesz możesz już nie wracać! A poza tym gdzie pójdziesz? Do Rona? Myślisz, że przyjmie cię z brzuchem? A może do Kruma? Jak to mówią stara miłość nie rdzewieje. A może do mojego przyjaciela Luntayka? W końcu tyle czasu razem spędzacie. Ale pamiętaj, że Remus ma swoje dziecko, więc nie przyjmie ciebie i tego bachora.
Po ostatnich słowach Hermiona zamachnęła się i złamała mu nos.
- Nie przeszkadzam wam? - zapytała na pozór obojętnie.
Oczy dwójki z łóżka zwróciły się na nią. W tęczówkach Syriusza widziała strach.
- Trochę taa... - odpowiedziała wrednie kobieta.
- Hermiona! - Syriusz zaraz zasłonił usta swojej kochance. - Co ty tutaj robisz? Miałaś byś później! I o niczym się nie dowiedzieć!
- Naprawdę? - zapytała wściekła.
- Oh! Kochanie to nie tak...
- Zamknij się! - krzyknęła, zaskakują nie tylko mężczyznę, ale i siebie. On się nie unosi.
Zdjęła pierścień z palca i rzuciła na łóżko, ze słowami:
- To już nie będzie mi potrzebne.
Machnęła różdżką i jej rzeczy wylądowały w magicznie powiększonej walizce.
- Żegnaj Syriuszu! - uśmiechnęła się do niego wrednie i wyszła ciągnąc za sobą walizkę.
Syriusz poderwał się, nie myśląc o tym żeby się ubrać.
- Jesli teraz wyjdziesz możesz już nie wracać! A poza tym gdzie pójdziesz? Do Rona? Myślisz, że przyjmie cię z brzuchem? A może do Kruma? Jak to mówią stara miłość nie rdzewieje. A może do mojego przyjaciela Luntayka? W końcu tyle czasu razem spędzacie. Ale pamiętaj, że Remus ma swoje dziecko, więc nie przyjmie ciebie i tego bachora.
Po ostatnich słowach Hermiona zamachnęła się i złamała mu nos.
Wtedy
teleportowała się, choć dla kobiet w ciąży to niebezpieczne.
Wylądowała przed domem Lupina. Remus wystraszył się. Przed chwilą
radosna i trochę zmęczona wracała do domu, a teraz znów pojawia
się u niego zapłakana i wściekła. Zaprowadził ją do domu zrobił
gorącą herbatę i pozwolił się wypłakać. Nie pytał i nie
naciskał, wiedział, że i tak nic mu na razie nie powie. Gdy się
uspokoiła zaczęła opowiadać. Wszystko po kolei. Lunatyk
zdenerwował się. Jak Syriusz mógł zdradzić Hermionę? Jak mógł
ją w ciąży wyrzucić z domu? Przecież powinien teraz całować
jej stopy i błagać żeby mu wybaczyła. Jednak Black się nie
pojawiał. Zrozumieli, że Łapa jest po prostu niedojrzały i
Hermiona musiała o nim zapomnieć. Lupin, jak na dobrego przyjaciela
przystało, pozwolił dziewczynie zamieszkać u siebie i pocieszał
ją. Po długiej i wyczerpującej rozmowie Granger zasnęła a Remus
wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni, bo inne pokoje
jeszcze nie były wyszykowane. Cóż najbliższe noce spędzi na
kanapie. Następnie przeniósł się do domu Łapy. Nawrzeszczał na
niego, złamał mu nos i wrócił do syna i współlokatorki.
Żyli
razem dwa miesiące. Hermionie już urósł brzuszek i cały czas
promieniała, wszyscy jej mówili, że ciąża jej służy. Syriusz
nie przyszedł do niej ani razu. W czasie badanie wyszło na jaw, że
dziewczyna będzie miała córkę, a nie syna jak mówili ma
początku. Remus ucieszył się. Jeśli dziewczyna się nie
wyprowadzi to będzie miał swojego syna i przyszywaną córkę. Ale
jeszcze jest to „JEŚLI”.
Remus
nie lubił, gdy coś zależało od niego, gdy musiał być
zdecydowany. Zdecydowanie wolał, gdy ktoś podejmował ważne
decyzje za niego. Ale wiedział, że w końcu kiedyś przyjdzie taki
dzień kiedy będzie musiał wziąć sprawy w swoje rece. Nie liczył
jednak, że to przyjdzie tak szybko...
Dom Remusa Lupina.
Wchodzi do niego Hermiona.
- Remi wróciłam. - przez ten czas przeszli na „ty”.
Z kuchni wyszedł mężczyzna z dzieckiem na rękach. Malec, gdy zobaczył kobietę, zaśmiał się a jego włosy stały się jasno zielone.
- Dobrze, że już jesteście. Obiad już prawie gotowy. - murgnął.
- Ale pięknie pachnie. Co ugotowałeś?
- A co mogłem zrobić? Nie umiem gotować! Zrobiłem naleśniki. - powiedział nachmurzony.
Kobieta roześmiała się perliście. Usiedli do stołu i zaczęli jeść.
- Wiesz... Znalazłam mieszkanie... - zaczęła niepewnie.
Remus się zakrztusił.
- Chcesz się wyprowadzić?!
- Tak. - mówiła powoli. - Chyba powinnam przestać ci siedzieć na głowie. - zaśmiała się nerwowo.
- Ale nam nie przeszkadzasz. Racja Młody? - spojrzał na syna.
Edward patrzył to na swojego tatę, to na Hermionę.
- Kiedy urodzę będę sprawiała dużo kłopotów. A jeszcze dziecko. I Teddy.
Remus wstał i zaczął chodzić w kółko.
- Mieszkanie jest blisko centrum i już opłaciłam za trzy miesiące z góry. I... - urwała. Nie wiedziała co powiedzieć.
Lupin stał oparty o parapet.
- Skoro tego pragniesz nie będę cię powstrzymywał - nie patrzył na nią.
Kobieta poszła do pokoju i się spakowała. Walizki przelewitowała do kuchni. Chciała się jeszcze pożegnać. Podeszła do Teddy'ego i cmoknęła go w policzek ze słowami:
- Bądź grzeczny.
Na co mały roześmiał się serdecznie. Teraz czas na jego ojca. Remus dalej patrzył się w okno. W jego głowie wszystkie myśli biły się ze sobą
- Remi?
Odwrócił się i przytulił ją. Nic nie mówił. Oderwali się od siebie, a kobieta pomniejszyła torby i włożyła je do kieszeni. Ruszyła w stronę drzwi. Teddy postanowił pomóc ojcu podjąć decyzję:
- Mama!
Oboje gwałtownie odwrócili się w stronę malca.
- Mama!
Podbiegli do niego to było jego pierwsze słowo! Remus był dumny, a w oczach miał łzy. Hermiona otwarcie płakała.
- Mama! - chłopczyk wyciągnął rączki w jej stronę.
Wzięła go na ręce i przytuliła.
- Nigdzie się nie przeprowadzasz. - powiedział twardo Lunatyk.
- Co?
- I ja, i Teddy potrzebujemy. Ja chyba bardziej. Jesteś dla mnie... ważna. Najważniejsza. Nie umiem mówić o takich rzeczach... Ale proszę nie odchodź! Ja sobie bez ciebie nie poradzę. Z tobą nawet przed i po pełni jest łatwiej! Ja... Ja kocham cię. Teddy też. Powiedział do ciebie mamo, a to chyba coś znaczy. Zostań tu przecież nie było chyba aż tak źle przez ostatnie miesiące. Ja już pokochałem twoją córkę. I ciebie! Ja... Jak urodzisz to Teddy będzie miał rodzeństwo. A ja nie będę musiał się obawiać, czy moje dziecko będzie wilkołakiem, czy nie. Miałem szczęście, bo Teddy nie urodziła się nim. A twoja córka na pewno będzie zdrowa i ja chciałbym być dla niej ojcem! I... Zostań tu. Kocham cię. - zakończył szeptem, swoją nieskładną przemowę.
Hermiona miała łzy w oczach. W głębi serca miała nadzieję, że ja zatrzyma. Pociągnęła go za przód koszuli i pocałowała.
- Remi wróciłam. - przez ten czas przeszli na „ty”.
Z kuchni wyszedł mężczyzna z dzieckiem na rękach. Malec, gdy zobaczył kobietę, zaśmiał się a jego włosy stały się jasno zielone.
- Dobrze, że już jesteście. Obiad już prawie gotowy. - murgnął.
- Ale pięknie pachnie. Co ugotowałeś?
- A co mogłem zrobić? Nie umiem gotować! Zrobiłem naleśniki. - powiedział nachmurzony.
Kobieta roześmiała się perliście. Usiedli do stołu i zaczęli jeść.
- Wiesz... Znalazłam mieszkanie... - zaczęła niepewnie.
Remus się zakrztusił.
- Chcesz się wyprowadzić?!
- Tak. - mówiła powoli. - Chyba powinnam przestać ci siedzieć na głowie. - zaśmiała się nerwowo.
- Ale nam nie przeszkadzasz. Racja Młody? - spojrzał na syna.
Edward patrzył to na swojego tatę, to na Hermionę.
- Kiedy urodzę będę sprawiała dużo kłopotów. A jeszcze dziecko. I Teddy.
Remus wstał i zaczął chodzić w kółko.
- Mieszkanie jest blisko centrum i już opłaciłam za trzy miesiące z góry. I... - urwała. Nie wiedziała co powiedzieć.
Lupin stał oparty o parapet.
- Skoro tego pragniesz nie będę cię powstrzymywał - nie patrzył na nią.
Kobieta poszła do pokoju i się spakowała. Walizki przelewitowała do kuchni. Chciała się jeszcze pożegnać. Podeszła do Teddy'ego i cmoknęła go w policzek ze słowami:
- Bądź grzeczny.
Na co mały roześmiał się serdecznie. Teraz czas na jego ojca. Remus dalej patrzył się w okno. W jego głowie wszystkie myśli biły się ze sobą
- Remi?
Odwrócił się i przytulił ją. Nic nie mówił. Oderwali się od siebie, a kobieta pomniejszyła torby i włożyła je do kieszeni. Ruszyła w stronę drzwi. Teddy postanowił pomóc ojcu podjąć decyzję:
- Mama!
Oboje gwałtownie odwrócili się w stronę malca.
- Mama!
Podbiegli do niego to było jego pierwsze słowo! Remus był dumny, a w oczach miał łzy. Hermiona otwarcie płakała.
- Mama! - chłopczyk wyciągnął rączki w jej stronę.
Wzięła go na ręce i przytuliła.
- Nigdzie się nie przeprowadzasz. - powiedział twardo Lunatyk.
- Co?
- I ja, i Teddy potrzebujemy. Ja chyba bardziej. Jesteś dla mnie... ważna. Najważniejsza. Nie umiem mówić o takich rzeczach... Ale proszę nie odchodź! Ja sobie bez ciebie nie poradzę. Z tobą nawet przed i po pełni jest łatwiej! Ja... Ja kocham cię. Teddy też. Powiedział do ciebie mamo, a to chyba coś znaczy. Zostań tu przecież nie było chyba aż tak źle przez ostatnie miesiące. Ja już pokochałem twoją córkę. I ciebie! Ja... Jak urodzisz to Teddy będzie miał rodzeństwo. A ja nie będę musiał się obawiać, czy moje dziecko będzie wilkołakiem, czy nie. Miałem szczęście, bo Teddy nie urodziła się nim. A twoja córka na pewno będzie zdrowa i ja chciałbym być dla niej ojcem! I... Zostań tu. Kocham cię. - zakończył szeptem, swoją nieskładną przemowę.
Hermiona miała łzy w oczach. W głębi serca miała nadzieję, że ja zatrzyma. Pociągnęła go za przód koszuli i pocałowała.
Od
tamtego zdarzenia minęły trzy lata. Hermiona urodziła córkę,
której na imię dała Amelia Nimfadora. Mieszkała dalej z Remusem i
Teddy'm. Wiodło im się dobrze. Wzięli ślub. Edward pilnował Ami,
jak przysłowiowy „starszy brat”. Załamał się gdy jego
„malutka siostrzyka” w wieku szesnastu lat miała pierwszego
chłopaka, Remus był wściekły z tego samego powodu. Po
narodzinach dziewczynki do domu Lunatyka przyszedł Syriusz.
Hermiona i Amelia
już są w domu. Teddy jak i Remus są zachwyceni. W sumie reszta
towarzystwa, która była zaproszona, w tym Weasley'owie, Potter i
Malfoy, podzielali uczucia wyżej wymienionej dwójki. Wszystko było
zapięte na ostatni guzik. Naglw pojawia się wściekły Black.
- Co tu się dzieje?!
- Syriuszu chyba powinieneś sobie pójść. - powiedział spokojnie Remus.
- Nie. Tu jest moja narzeczona z moją córką. Przyszedłem po nie i bez nich nie wyjdę.
- Suriusz miałem wrażenie, że Hermiona nie jest twoją narzeczoną od kiedy ją zdradziłeś. - na to stwierdzenie wszyscy spojrzeli na Blacka w szoku. Nikt im o tym nie powiedział. - A Amielia jest moją córka.
- Jestem jej ojcem!
- Tylko biologicznym. A poza tym gdzie byłeś. Gdy wyrzuciłeś Hermionę w ciąży z domu, nie miała, gdzie mieszkać. Gdybym się nią nie zaopiekował, to nie wiem co by się stało z nią i z Ami! - krzyknął.
Dzieci zaczęły płakać.
- Mionka, Ginny Weźcie Teddy'ego i Ami i wyjdźcie. -powiedział spokojniej. Przyszła pani Lupin spojrzała z niepokojem na męża, ale wzięła córkę na ręce i wraz z przyszłą panią Potter, która na rękach miała jej synka wyszła.
- Lupin ty mnie ie denerwuj!
- Black to ty wpadasz do mojego domu i robisz awanturę!
- Myślisz, że ich utrzymasz? Jesteś wilkołakiem! Tacy jak ty nie znajdują pracy!
- Co ty możesz wiedzieć?! Nie jesteś wilkolakiem! A poza tym dostałem pracę!
- Gdzie w cyrku jako tresowany zwierzak?!
Wszyscy wstrzymali powietrze. Nie spodziewali się tego. Lupin zamachnął się i uderzył go. Zaczęli się bić. Bill i Charli, którzy przyjechali z rodzicami, zaraz rzucili się, żeby ich rozdzielić.
- Jesteś śmieciem Black nic się nie zmieniłeś od szkolnych lat!
- To ty jesteś śmieciem ja ci rodziny nie ukradłem!
- Bo ja nigdy jej nie miałem! - mimo że to krzyknął to był już spokojny, nie wyrywał się. A w głosie słychać było smutek.
Black też się uspokoił.
- Sory stary. - wstchnął.
- Spoko.
- Ja... Ja już pójdę. Wiesz... Mam prośbę.
Lupin kiwnął głową na znak, że słucha.
- Powiedz Hermionie i Ami, że je kocham. - mówił szeptem. - I powiedz jeszcze Mionce – Lupin warknął na to zdrobnienie. - że jeśli będzie nieszczęśliwa, czy się rozstaniecie to ja będę czekał.
- Będzie szczęśliwa i się nie rozstaniemy planujemy się pobrać jesienią. A co do pierwszego to przekarzę.
Syriusz kiwnął głową na znak podziękowań.
Zza drzwi wyjrzała dwie główki ruda i kasztanowa.
- Zabili się? - pyta Ginny.
- Nie. Żyjemy. - odpowiada Remus.
Hermiona od razu wybiega i rzuca mu się na szyję. W oczach Łapy widniał ból, a po policzku spłynęła samotna łza.
- Co tu się dzieje?!
- Syriuszu chyba powinieneś sobie pójść. - powiedział spokojnie Remus.
- Nie. Tu jest moja narzeczona z moją córką. Przyszedłem po nie i bez nich nie wyjdę.
- Suriusz miałem wrażenie, że Hermiona nie jest twoją narzeczoną od kiedy ją zdradziłeś. - na to stwierdzenie wszyscy spojrzeli na Blacka w szoku. Nikt im o tym nie powiedział. - A Amielia jest moją córka.
- Jestem jej ojcem!
- Tylko biologicznym. A poza tym gdzie byłeś. Gdy wyrzuciłeś Hermionę w ciąży z domu, nie miała, gdzie mieszkać. Gdybym się nią nie zaopiekował, to nie wiem co by się stało z nią i z Ami! - krzyknął.
Dzieci zaczęły płakać.
- Mionka, Ginny Weźcie Teddy'ego i Ami i wyjdźcie. -powiedział spokojniej. Przyszła pani Lupin spojrzała z niepokojem na męża, ale wzięła córkę na ręce i wraz z przyszłą panią Potter, która na rękach miała jej synka wyszła.
- Lupin ty mnie ie denerwuj!
- Black to ty wpadasz do mojego domu i robisz awanturę!
- Myślisz, że ich utrzymasz? Jesteś wilkołakiem! Tacy jak ty nie znajdują pracy!
- Co ty możesz wiedzieć?! Nie jesteś wilkolakiem! A poza tym dostałem pracę!
- Gdzie w cyrku jako tresowany zwierzak?!
Wszyscy wstrzymali powietrze. Nie spodziewali się tego. Lupin zamachnął się i uderzył go. Zaczęli się bić. Bill i Charli, którzy przyjechali z rodzicami, zaraz rzucili się, żeby ich rozdzielić.
- Jesteś śmieciem Black nic się nie zmieniłeś od szkolnych lat!
- To ty jesteś śmieciem ja ci rodziny nie ukradłem!
- Bo ja nigdy jej nie miałem! - mimo że to krzyknął to był już spokojny, nie wyrywał się. A w głosie słychać było smutek.
Black też się uspokoił.
- Sory stary. - wstchnął.
- Spoko.
- Ja... Ja już pójdę. Wiesz... Mam prośbę.
Lupin kiwnął głową na znak, że słucha.
- Powiedz Hermionie i Ami, że je kocham. - mówił szeptem. - I powiedz jeszcze Mionce – Lupin warknął na to zdrobnienie. - że jeśli będzie nieszczęśliwa, czy się rozstaniecie to ja będę czekał.
- Będzie szczęśliwa i się nie rozstaniemy planujemy się pobrać jesienią. A co do pierwszego to przekarzę.
Syriusz kiwnął głową na znak podziękowań.
Zza drzwi wyjrzała dwie główki ruda i kasztanowa.
- Zabili się? - pyta Ginny.
- Nie. Żyjemy. - odpowiada Remus.
Hermiona od razu wybiega i rzuca mu się na szyję. W oczach Łapy widniał ból, a po policzku spłynęła samotna łza.
Tego
dnia Syriusz Black zrozumiał, że przez swoją dziecinność i
niedojrzałość stracił najlepszą dwie najważniejsze dla niego
kobiety. Hermionę i Amelię. Ukochaną i córkę. Zawsze żałował
tej decyzji. Ale nic nie mógł robić. Gdy widział jak Ami do
Remusa mówi „tato”, bolało go serce. To do niego powinna tak
mówić. Gdy widział jak szczęśliwa Miona przytula się i całuje
Lupina to czuł złość na samego siebie. Przecież ciąża to nie
był powód żeby ją zdradzać. Ale Łapa wiedział, że Lunatyk je
kocha i ich nie skrzywdzi. Dlatego nie nachodził ich. Nie robił
awantur. Czekał. Czekał. Czekał. Ale oni żyli dalej razem. Byli
szczęśliwi. Mieli to czego on nie rozumiał. Miłość. On na nią
nie zasługuje. Może kiedyś znowu się zakocha. Ale przecież
prawdziwa miłość jest tylko jedna. Chociaż przecież jest
Blackiem. Nie nadaje się do stałych związków. Duszą go.
Ograniczają. Dziecko też by robiło. Syriusz miał mieszane
uczucia. Z jednej strony chciał się ustabilizować. Z drugiej dalej
chciał być nastolatkiem i podrywać panienki na mieście. Marlinie
pomóż mu to zrozumieć!
~*~
Macie tutaj cztery strony! Merlinie ja naprawdę się rozpisuję. Jest tutaj, jak wiecie, bo mam nadzieję, że przeczytaliście, Remus i Hermiona (swoją drogą jak to powiedzieć jednym wyrazem? No bo Draco + Hermiona = Dramione, a Remus + Hermiona=?? Remione? Remumione? Wiem jestem inteligenta! Stworzyłam nowy wyaraz: REMUMIONE!! xD) O.K. Żelki źle na mnie działają! To przedłużając ...Kończę! Cieszycie się? Ja wiem, że wy się cieszycie. Bo mnie nie lubiecie. ;C Będę płakać!! ;C Widzicie? D; Płaczę!
Macie tutaj cztery strony! Merlinie ja naprawdę się rozpisuję. Jest tutaj, jak wiecie, bo mam nadzieję, że przeczytaliście, Remus i Hermiona (swoją drogą jak to powiedzieć jednym wyrazem? No bo Draco + Hermiona = Dramione, a Remus + Hermiona=?? Remione? Remumione? Wiem jestem inteligenta! Stworzyłam nowy wyaraz: REMUMIONE!! xD) O.K. Żelki źle na mnie działają! To przedłużając ...Kończę! Cieszycie się? Ja wiem, że wy się cieszycie. Bo mnie nie lubiecie. ;C Będę płakać!! ;C Widzicie? D; Płaczę!
Więc teraz tak ja idę płakać w poduszkę, a Wy piszcie komentarze!
Pamiętajcie: Jeden komentarz = pół godziny mojego płaczu mniej! (tak to jest szantaż! :D Mam was! Buahahaha...)
Ale na poważnie komentujcie, to dla mnie bardzo ważne.
Ps. Na Explorerze szablon wygląda jeszcze ładniej! *,*
Pamiętajcie: Jeden komentarz = pół godziny mojego płaczu mniej! (tak to jest szantaż! :D Mam was! Buahahaha...)
Ale na poważnie komentujcie, to dla mnie bardzo ważne.
Ps. Na Explorerze szablon wygląda jeszcze ładniej! *,*
Cudna miniaturka :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoją twórczość :)
Hmm... Nie lubię, gdy Syriusz pokazywany jest jako ten zły, no, ale trudno. Na potrzeby miniaturki przeboleję to. :P
OdpowiedzUsuńPomysł fajny, wszystko dzieje się mniej więcej w odpowiednim czasie (w sensie nie za szybko), a całość podoba mi się. Dużo też zależy od stylu pisania, a twój jest bardzo specyficzny, bo piszesz tak jakbyś to relacjonowała. I masz za to u mnie duży plus, bo jest super! :D
Ogólnie rzecz ujmując podoba mi się. c;
Życzę dużo weny i pozdrawiam,
Malina.
http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/
http://pieknie-zlamany.blogspot.com/
Świetnie napisane ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne! Super piszesz!
OdpowiedzUsuńAczkolwiek jak mogłaś tak potraktować mojego męża Syriusza? -,-
Dziękuję.
UsuńTaki miałam zamysł i niestety Syriuszowi się dostało. Sama nie mogę sobie tego wybaczyć.
Hermiona Granger była szczęśliwa przy boku Syriusza Blacka. Mieli mieć dziecko. A dwa miesiące po jego narodzinach, mieli złożyć sobie przysięgi małżeńskie. Mała zostać dumną i szczęśliwą panią Black, żoną Syriusza Oriona i matką Tobiasa Syriusza. Istna sielanka. Jednak jedno słowo wiele zmienia. MOGLI
OdpowiedzUsuńAle tam cały czasy było „mieli”, nie „mogli”.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeddy nie urodziła się nim. A twoja
UsuńNie wiedziałam, że Teddy była dziewczynką.
Poza tym Syriusz nie wyrzucił jej z domu, tylko sama odeszła.
Hermiona od razu wybiega i rzuca mu się na szyję. W oczach Łapy widniał ból, a po policzku spłynęła samotna łza.
OdpowiedzUsuńTego dnia
Samotna łza to tak oklepany, marysujasty i opkowy motyw, że mnie zabił. Lepiej niech oczy się zaszklą czy coś.
Poza tym jest różnica między myślnikiem (– lub —) i dywizem (-). Poczytaj sobie o nich i o wcięciach akapitowych.
Straszne mieszanie czasów :(