To tajemnica.
Nikt się nie dowie.
Zabiorą ją ze sobą do grobu.
O niej nie mówią głośno.
Przecież to tajemnica.
Harry zawsze podziwiał Tonks. Wszyscy śmieli się z jej zdolności
metamorfomagicznych, ona wykorzystuje je w swojej pracy. Wszyscy jej
mówili, że Puchonka nie zostanie aurorem, ona została jednym z
lepszych. Wszyscy uważali, że jej imię jest dziwne, przez co sama
je znielubiła, ale nie wstydziła się go. Potter uważał, że po
prostu zazdrości jej pewności siebie. Chyba tylko ona potrafiła
nakrzyczeć na Moody'ego. Nie przejmowała się opinią innych i szła
na przód z podniesioną głową i niezmiennym uśmiechem. Właśnie
to Harry w niej lubił, za to ją podziwiał.
Nie wiedział kiedy jego fascynacja zamieniła się w obsesję. Z
ciężkim sercem, ale musiał przyznać, że wręcz obsesyjnie szukał
jakiegokolwiek kontaktu z nią. Udało mu się na szóstym roku, gdy
przybyła z misją do Hogwartu. Miała udawać, że zwolnili ją z
jej stanowiska, za źle przeprowadzoną akcję. Teraz zatrudniła się
jako pomoc pielęgniarki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Dlatego też
Harry trafiał do Skrzydła Szpitalnego częściej niż zwykle. Bywał
tam przynajmniej raz na dwa tygodnie. Pod różnymi przyczynami.
Złamana ręka, krwotok z nosa, katar, ból głowy. A to tylko
początek. Można by rzec, iż Złoty Chłopiec na swoim szóstym
roku miał jeszcze większego pecha niż zwykle.
Tonks zauważyła, że Potter często się na nią patrzy. Szuka
kontaktu. Nie zamierzała mu tego utrudniać. Naprawdę lubiła tego
chłopaka. Był taki... inny. Nie śmiał się z niej. Często z nią
rozmawiał i to nie po to by dowiedzieć się czy zmiana koloru
włosów ja boli. I najwyraźniej interesował się nią w stosunkach
innych niż przyjaźń. Niestety Dora uważała, że Harry jest dla
mnie za młody, poza tym ona od dłuższego czasu próbuje zwrócić
na siebie uwagę Remusa Lupina. Na razie za dużych zmian nie ma, ale
już potrafią rozmawiać godzinami i po kryjomu spotykają się. A
Harry... Nie chciała go zranić, ale, jeśli dobrze odczytuje jego
zamiary, to ona nie odwzajemnia jego uczuć.
Wybraniec był wytrwały. Nie odpuszczał. Ciągle przychodził do
Tonks i próbował zaprosić ją na kawę, jednak z jego elokwencją
było to trudne. I praktycznie każda próba wyglądała tak samo.
Ale tę zapamięta do końca:
- Hej Tonks.
- Siemasz Harry! Co tam? Znowu złamałeś rękę?
- Nie. Ja tylko... Eeee...
- Ej Harry wyluzuj! Powiedz co się stało, a ja znajdę na to lekarstwo. - powiedział dziarsko.
- No bo ja...Chciałem... Czy ty masz...mhmmnjm.
- Co mam?
Harry westchnął.
- Pytałem czy masz wolny piątek. - powiedział cicho czerwony ze wstydu.
- Oh. - Dora zmarkotniała. - Niestety nie, Harry. Idziemy z Remusem do mugolskiego kina.
Chłopak wyraźnie posmutniał. Zawsze go spławiała, ale nigdy nie powiedziała mu prosto w twarz, że ma randkę.
- Aha. To ten... Ja... Już pójdę. Cześć Tonks.
- Nara Harry. - teraz i ona już nie miała takiego dobrego humoru.
Nie lubiła tego robić. Miała wrażenie, że z każdą kolejną odmową Potter coraz bardziej zamyka się w sobie. To było smutne, ponieważ fajny jest z niego chłopak i szkoda byłoby stracić jego osobowość.
- Hej Tonks.
- Siemasz Harry! Co tam? Znowu złamałeś rękę?
- Nie. Ja tylko... Eeee...
- Ej Harry wyluzuj! Powiedz co się stało, a ja znajdę na to lekarstwo. - powiedział dziarsko.
- No bo ja...Chciałem... Czy ty masz...mhmmnjm.
- Co mam?
Harry westchnął.
- Pytałem czy masz wolny piątek. - powiedział cicho czerwony ze wstydu.
- Oh. - Dora zmarkotniała. - Niestety nie, Harry. Idziemy z Remusem do mugolskiego kina.
Chłopak wyraźnie posmutniał. Zawsze go spławiała, ale nigdy nie powiedziała mu prosto w twarz, że ma randkę.
- Aha. To ten... Ja... Już pójdę. Cześć Tonks.
- Nara Harry. - teraz i ona już nie miała takiego dobrego humoru.
Nie lubiła tego robić. Miała wrażenie, że z każdą kolejną odmową Potter coraz bardziej zamyka się w sobie. To było smutne, ponieważ fajny jest z niego chłopak i szkoda byłoby stracić jego osobowość.
Harry był przygnębiony. Czuł się dziwnie. Tonks go odrzucała, a
on jak głupi ciśgle do niej latał, a po każdym otrzymanym „koszu”
wracał do dormitorium i czytał książki. Miał wrażenie, że
zamienia się w Hermionę. Ale przynajmniej ją rozumiał. Czas
płynął a on miał wrażenie, że stoi w miejscu. Dla niego czas
nie płynął. Na dodatek Ginny ciągle próbowała go poderwać.
Denerwowało go to. Wolałby żeby zamiast Weasley'ówny zachowywała
się tak Dora. Cóż nadzieja matką głupich, jak mawiał jego
nauczyciel z podstawówki. Harry załamał się gdy dowiedział się,
że Tonks zaręczyła się z Lupinem, najlepszym przyjacielem jego
ojca, od niedawna, także i jego. To był dla niego cios. Czuł się
zdradzony i opuszczony. Jednak... Właśnie jedno wydarzenie potrafi
zmienić wiele. Tak było i tym razem... Nie wiedzieli w sumie jak do
tego doszło. To był impuls, o którym nikt się nie dowie.
Harry mieszkał na Grimmuald Place 12 w odosobnieniu. Wiele osób
próbowało do niego dotrzeć, ale bezskutecznie. W końcu
postanowili wydelegować do tego zadania Nimfadorę. Nie chciała
Remus też tego nie chciał, ale że się z nim pokłóciła, to
zrobiła mu na złość. Zgodziła się. I tego sobie nigdy w życiu
nie wybaczy. Postanowiła pomóc Wybrańcowi wrócić do przyjaciół,
do życia. Próbowała do niego dotrzeć...
- Harry! Otwórz to ja Tonks! - krzyczała stojąc za zamkniętymi drzwiami.
- Nie chce z nikim rozmawiać. - usłyszała zduszoną odpowiedź.
- Harry bądź dorosły! Otwórz drzwi i pogadajmy!
- Nie chcę rozmawiać.
- Harry, bo wyważę drzwi!
Usłyszała huk, szmery i kliknięcie zamka. Po chwili ktoś nacisnął klamkę i lekko otworzył wejście. Dora była zszokowana wyglądem Harry'ego. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Niewyspany, rozczochrany (bardziej niż zwykle), nieogolony. Obraz nędzy i rozpaczy.
- Ok. Ty doprowadzisz się do porządku a ja przygotuję ci śniadanie. - zadecydowała.
- Chyba obiad. Jest trzynasta. - stwierdził smętnie.
- Może być obiad, mi bez różnicy. - uśmiechnęła się.
„Doprowadzony do porządku” Potter jadł tosty. Był zły. Sam by sobie dał radę. Uleczy złamane serce i wróciłby, jakby nigdy nic. Ale nie oni muszą się wcinać w nie swoje sprawy.
- Co się stało?
Ona jeszcze śmie pytać?!
- Nic. - mruknął, nie pokazując po sobie jak to pytanie na niego zadziałało.
- Aha.. I przez „nic” od dwóch tygodni nie wychodzisz z domu? Ba z jednego pokoju? - nie dawała za wygraną.
- Chcesz wiedzieć? - zapytał, a gdy potwierdziła głową, kontynuował. - Zaszyłem się w tym pokoju, by uleczyć złamane serce. Dowiedziałem się, że kobieta, w której się zakochałem, ma narzeczonego, który jest, a raczej był, najlepszym przyjacielem mojego ojca.
Tonks nie patrzyła mu w oczy.
- Harry to nie miłość, to tylko zauroczenie. Przejdzie ci. - mówiła niepewnie.
- Nie przejdzie! - podszedł do niej i złapał za brodę, a później przyciągnął do pocałunku.
Na początku się opierała, ale w końcu dała sobie z tym spokój. Poddała się chwili. Nie wiedziała jak znaleźli się w pokoju. Jak po drodze zgubili ubrania. Jak namiętność porwała ich w daleki i nierealny świat. Po prostu to się stało. Po wszystkim leżała na jego klatce piersiowej i dotarło do niej co zrobiła. Zdradziła Remusa. Czuła się jak dziwka. Spojrzała na Harry'ego wielkimi oczami, w których krył się strach. Odwzajemnił spojrzenie. Uśmiechnął się smutno.
- Nie martw się. Nie powiem mu. To będzie naszą tajemnicą. - wstał i zaczął się ubierać, ona zrobiła to samo.
Miała już wychodzić, gdy złapał ją za łokieć i pocałował ostatni raz. Nie oddała go.
- Musiałem ostatni raz. - powiedział smutno, a w jego oczach pojawiły się łzy. - Kocham cię, Dorka. - wyszeptał.
I odszedł na górę. Była rozdarta. Kochała Remusa, ale teraz czuła też coś do młodego Pottera. Nie wiedziała do końca co to było, ale coś było. Wyszła i do domu wróciła spacerem. Wieczorem pogodziła się z Remusem.
- Harry! Otwórz to ja Tonks! - krzyczała stojąc za zamkniętymi drzwiami.
- Nie chce z nikim rozmawiać. - usłyszała zduszoną odpowiedź.
- Harry bądź dorosły! Otwórz drzwi i pogadajmy!
- Nie chcę rozmawiać.
- Harry, bo wyważę drzwi!
Usłyszała huk, szmery i kliknięcie zamka. Po chwili ktoś nacisnął klamkę i lekko otworzył wejście. Dora była zszokowana wyglądem Harry'ego. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Niewyspany, rozczochrany (bardziej niż zwykle), nieogolony. Obraz nędzy i rozpaczy.
- Ok. Ty doprowadzisz się do porządku a ja przygotuję ci śniadanie. - zadecydowała.
- Chyba obiad. Jest trzynasta. - stwierdził smętnie.
- Może być obiad, mi bez różnicy. - uśmiechnęła się.
„Doprowadzony do porządku” Potter jadł tosty. Był zły. Sam by sobie dał radę. Uleczy złamane serce i wróciłby, jakby nigdy nic. Ale nie oni muszą się wcinać w nie swoje sprawy.
- Co się stało?
Ona jeszcze śmie pytać?!
- Nic. - mruknął, nie pokazując po sobie jak to pytanie na niego zadziałało.
- Aha.. I przez „nic” od dwóch tygodni nie wychodzisz z domu? Ba z jednego pokoju? - nie dawała za wygraną.
- Chcesz wiedzieć? - zapytał, a gdy potwierdziła głową, kontynuował. - Zaszyłem się w tym pokoju, by uleczyć złamane serce. Dowiedziałem się, że kobieta, w której się zakochałem, ma narzeczonego, który jest, a raczej był, najlepszym przyjacielem mojego ojca.
Tonks nie patrzyła mu w oczy.
- Harry to nie miłość, to tylko zauroczenie. Przejdzie ci. - mówiła niepewnie.
- Nie przejdzie! - podszedł do niej i złapał za brodę, a później przyciągnął do pocałunku.
Na początku się opierała, ale w końcu dała sobie z tym spokój. Poddała się chwili. Nie wiedziała jak znaleźli się w pokoju. Jak po drodze zgubili ubrania. Jak namiętność porwała ich w daleki i nierealny świat. Po prostu to się stało. Po wszystkim leżała na jego klatce piersiowej i dotarło do niej co zrobiła. Zdradziła Remusa. Czuła się jak dziwka. Spojrzała na Harry'ego wielkimi oczami, w których krył się strach. Odwzajemnił spojrzenie. Uśmiechnął się smutno.
- Nie martw się. Nie powiem mu. To będzie naszą tajemnicą. - wstał i zaczął się ubierać, ona zrobiła to samo.
Miała już wychodzić, gdy złapał ją za łokieć i pocałował ostatni raz. Nie oddała go.
- Musiałem ostatni raz. - powiedział smutno, a w jego oczach pojawiły się łzy. - Kocham cię, Dorka. - wyszeptał.
I odszedł na górę. Była rozdarta. Kochała Remusa, ale teraz czuła też coś do młodego Pottera. Nie wiedziała do końca co to było, ale coś było. Wyszła i do domu wróciła spacerem. Wieczorem pogodziła się z Remusem.
Nie długo potem Lupin oświadczył mu, że Tonks jest w ciąży. I
wyjawił swoje obawy co do wilkołactwa dziecka. Harry miał ochotę
zacząć się śmiać. Przecież są szanse, że ten berbeć, którego
nosi Dora, jest jego synem, a nie Lunatyka. Ale obiecał, że nic nie
powiem. Dotrzyma słowa. Razem z Ronem i Hermioną pogratulowali mu i
powiedzieli żeby się nie martwił, tylko się cieszył. Potter
jednak postanowił napisać do Nimfadory. W odpowiedzi dostał
zdanie: „Harry ja też nie wiem, który z was jest ojcem.”
Dziecko zostało nazwane Edward Remus Lupin. Gdy Wybraniec dowiedział
się o tym, pomyślał, że Dorka z niego zażartowała. Przecież on
może być ojcem tego dziecka! Nie mógł żyć w niepewności! Uparł
się na badania. Tym bardziej, że już zostało ustalone, iż
zostanie ojcem chrzestnym. Przecież to nielogiczne! Ma zostać ojcem
chrzestnym swojego biologicznego syna?! A przecież jedno zaklęcie
może rozwiać ich wszystkie wątpliwości. Bała się, że jednak
Teddy nie będzie synem Lunatyka. Co ona powie swojemu mężowi? Nic
nie powie. Harry też, przecież obiecał.
Zdecydowali się. Zrobią to. Dowiedzą się prawdy. Muszą ją znać.
Spotkali się na Grimmauld Place 12.
- Znasz zaklęcie Harry?
Kiwnął głową.
- Masz zamiar się nie odzywać? Przecież to nie ja zdecydowałam, że będziesz chrzestnym Teddy'ego.
- Gdybyśmy nie byli czarodziejami, mógłbym odmówić. - mruknął.
Taka była prawda. W magicznym świecie nie można odmówić honoru bycia „drugim rodzicem” dla dziecka. Niestety.
- A może on nie jest twoim synem?
Chłopak popatrzył na nią.
- Zobacz jego oczy. Zielone. Ty masz fiołkowe. Remus miodowe. Jego włosy, gdy nie zmienia koloru? Czarne. Po kim to ma skoro jego matka jest blondynką, tak samo zresztą jak jego, niby, ojciec?
W oczach kobiety pojawiły się łzy. Miał rację. Teddy był trochę podobny do niego.
- Matka Remusa też miała zielone oczy. A moja jest brunetką. Może ma to po babciach?
Pokiwał zrezygnowany głową.
- Zobaczymy.
Posadził chłopca na fotelu. Wykonał skomplikowany ruch różdżką. Nad głową malca pojawiła się dość duża niebieska chmura. A w niej nazwiska rodziców. W tym momencie ich świat runął. Nad Teddy'm widniał napis NIMFADORA TONKS-LUPIN + HARRY POTTER. W pokoju zapadła cisza jak makiem zasiał. Nawet chłopczyk nie wydawał z siebie dźwięku. Dorka upadła na kolana i zaczęła płakać. Wybraniec nie wiedział co zrobić. Jeśli powiedzą Remusowi ten wpadnie w depresję! A jeśli nie powiedzą to Złoty Chłopiec zostanie chrzestnym własnego syna!
- Nie powiesz mu. - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie mogę... - szlochała.
- A ja mogę zostać chrzestnym mojego biologicznego syna?! Tak?!
- Nie krzycz na mnie...
- A co mam robić?! Cieszyć się, że w ogóle mogę mieć kontakt ze SWOIM SYNEM?! Przecież on nigdy nie dowie się, że to do mnie powinien mówić „tato”! Bo ty mu na pewno nie powiesz, a ja głupi ci to obiecałem... - zakończył cicho.
Nie chciał na nią patrzeć. Podszedł do Teddy'ego przytulił do siebie. Pocałował w czoło i wyszeptał „Kocham cię, synku.” Po czym wyszedł.
- Znasz zaklęcie Harry?
Kiwnął głową.
- Masz zamiar się nie odzywać? Przecież to nie ja zdecydowałam, że będziesz chrzestnym Teddy'ego.
- Gdybyśmy nie byli czarodziejami, mógłbym odmówić. - mruknął.
Taka była prawda. W magicznym świecie nie można odmówić honoru bycia „drugim rodzicem” dla dziecka. Niestety.
- A może on nie jest twoim synem?
Chłopak popatrzył na nią.
- Zobacz jego oczy. Zielone. Ty masz fiołkowe. Remus miodowe. Jego włosy, gdy nie zmienia koloru? Czarne. Po kim to ma skoro jego matka jest blondynką, tak samo zresztą jak jego, niby, ojciec?
W oczach kobiety pojawiły się łzy. Miał rację. Teddy był trochę podobny do niego.
- Matka Remusa też miała zielone oczy. A moja jest brunetką. Może ma to po babciach?
Pokiwał zrezygnowany głową.
- Zobaczymy.
Posadził chłopca na fotelu. Wykonał skomplikowany ruch różdżką. Nad głową malca pojawiła się dość duża niebieska chmura. A w niej nazwiska rodziców. W tym momencie ich świat runął. Nad Teddy'm widniał napis NIMFADORA TONKS-LUPIN + HARRY POTTER. W pokoju zapadła cisza jak makiem zasiał. Nawet chłopczyk nie wydawał z siebie dźwięku. Dorka upadła na kolana i zaczęła płakać. Wybraniec nie wiedział co zrobić. Jeśli powiedzą Remusowi ten wpadnie w depresję! A jeśli nie powiedzą to Złoty Chłopiec zostanie chrzestnym własnego syna!
- Nie powiesz mu. - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie mogę... - szlochała.
- A ja mogę zostać chrzestnym mojego biologicznego syna?! Tak?!
- Nie krzycz na mnie...
- A co mam robić?! Cieszyć się, że w ogóle mogę mieć kontakt ze SWOIM SYNEM?! Przecież on nigdy nie dowie się, że to do mnie powinien mówić „tato”! Bo ty mu na pewno nie powiesz, a ja głupi ci to obiecałem... - zakończył cicho.
Nie chciał na nią patrzeć. Podszedł do Teddy'ego przytulił do siebie. Pocałował w czoło i wyszeptał „Kocham cię, synku.” Po czym wyszedł.
Nie wiedzieli się do chrzcin. Wtedy to właśnie absurdalne słowa
Harry'ego z tamtego dnia stały się rzeczywistością. To było tak
nierealne, że aż śmieszne! Potter naprawdę miał ochotę zacząć
się śmiać. Ale nie wypadało. Później zniknął z przyjaciółmi
i nie wiedzieli się aż do drugiego maja, do bitwy o Hogwart.
Gdy ją zobaczył, poczuł się dziwnie. Dalej ją kochał, a ona
była szczęśliwa z Remusem. Nie będzie wtrącał się w jej
związek. Chce jej szczęścia. Z resztą już wystarczająco
namieszał. Nie pamięta całej walki. Tylko urywki, w których ją
widzą. Pamiętał spotkanie z Dumbledore'm i jego słowa. „Harry
zacznij żyć. Rozpamiętywanie przeszłości nic ci nie da. Tylko
pogrążysz się w rozpaczy. A przecież jesteś potrzebny
przyjaciołom.” Wsłuchał się w te słowa i wziął je sobie do
serca. Nie pozwolił by wspomnienia go ogarnęły. Walczył. Wygrał.
Postanowił ostatni raz spróbować z Tonks. Wszedł do Wielkiej
Sali. Mimo, że było tam wiele trupów ludzie rozmawiali i cieszyli
się, iż żyją. Szedł do Weasley'ów, by spytać się, gdzie jest
Dora, gdy zobaczył ją. Była blada, włosy w naturalnym mysim
blondzie, oczy zamknięte, dłoń w pobliżu ręki Lupina. Zginęła.
Była martwa. W jego oczach pojawiły się łzy, a w głowie pytanie.
Dlaczego? Przecież była taka młoda. I ma... mają małego syna.
Remus też nie żyje. Nie zaopiekuje się Teddy'm. Podjął decyzję.
Adoptuje chłopca. Głupio to brzmi, bo przecież jest jego
biologicznym ojcem. Podszedł do rodziny Weasley. Fred nie żyje.
Chciał wyć ale nie mógł. Coś wewnątrz go ściskało.
- Wszystko okej? - spytała Hermiona.
Kiwnął tylko głową. Zrozumiał co miał na myśli Dumbledore. Skoro nie może być szczęśliwy z Tonks, musi sam stworzyć sobie chociaż iluzję szczęścia. Zobaczył płaczącą Ginny. Podszedł i ją przytulił nie mówił nic. Słowa były zbędne. Wtuliła się w niego ufnie i znów zaniosła płaczem.
- Wszystko okej? - spytała Hermiona.
Kiwnął tylko głową. Zrozumiał co miał na myśli Dumbledore. Skoro nie może być szczęśliwy z Tonks, musi sam stworzyć sobie chociaż iluzję szczęścia. Zobaczył płaczącą Ginny. Podszedł i ją przytulił nie mówił nic. Słowa były zbędne. Wtuliła się w niego ufnie i znów zaniosła płaczem.
Po latach, gdy patrzy na to wszystko, widzi więcej niż wtedy.
Przynajmniej tak mu się wydaje. Wydaje mu się, że kocha Ginny.
Wydaje mu się, że jest szczęśliwy w tym małżeństwie. Wydaje mu
się, że dawno temu tylko zauroczył się w Tonks. Wydaje mu się,
że Teddy jest tylko jego chrześniakiem. Tyle lat żył w iluzji,
oszukując wszystkich, aż w końcu sam uwierzył w te kłamstwa.
Czuł się jak pod wpływem Imperiusa. Niby znał prawdę, miał
świadomość, wiedział, ale cały czas jego umysł był zniewolony.
Obiecał, że nikomu nie powie. Na razie mu się udaje. Nikt nie wie.
Nikomu nie powie. Tą tajemnicę zabierze ze sobą do grobu. Tak jak
ona, jego Dorka.
~*~
Dziwna para wiem. Nie wiem co mnie na padło, żeby to napisać. :) Zrobiłam Teddy'ego snem Harry'ego! Haha... Sama jestem pod wrażeniem tego co potrafi moja wyobraźnia! :D
Na marginesie to 10 miniaturka! W sumie to ósma, bo dwa razy trafiły się drabble. Wiec ugodowo to dziesiąty tekst moje autrostwa opublikowany na blogu! Nie
przedłużam. ;)
Proszę o komentarze i szczere opinie.
Fajna, choć trochę smutna. Nie przepadam za tym połączeniem, jednak w twojej wersji strasznie mi się spodobało. Czekam na następną.
OdpowiedzUsuń~Mary
Miniaturka... inna, oryginalna i fajna. Podoba mi się, chociaż sam fakt, że to parring Dora/Harry nie zachęcał do przeczytania. A cieszę się, że odważyłam zerknąć na ten tekst, bo podoba mi się. ;D
OdpowiedzUsuń.
Nominuję Cię do Liebster Blog Award na moim blogu http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/ !!! :D
Pozdrawiam i życzę weny,
Malina. :)
Witaj, czy jest jakiś sposób, abyś napisała parę o której się napisze?
OdpowiedzUsuńJeśli nie, to bardzo polubiłam to, co napisałaś o Syriuszu i Remusie. Czy byłaby możliwość, abyś napisała coś takiego znowu? W sensie, że relacje męsko-męskie? Bo pięknie ci to wyszło :)
Powodzenia :D
Przepraszam, że dopiero teraz, ale dokładnie przeglądam mojego bloga i zobaczyłam komentarz z pytaniem, więc odpowiadam. :)
UsuńSzczerze to nie wiem kiedy pojawi się Remus/Syriusz. Ale w niedługim czasie pojawią się trzy miniaturki o relacjach męsko-męskich. Na pewno będzie Snape/Filch. A pozotałe dwie to niespodzianka ;)
Ojeju ^^ Po pierwsze to dość wyjątkowa miniaturka, bo nigdy nie spotkałam się z tym, że ktoś śmiałby parować Nimfadorę z Harry'm. Fajnie się czytało ale szkoda, że takie krótkie ;c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Rovan.
Naprawdę bardzo fajna i trochu przygnębiająca miniatura. Tylko troszkę razi mnie to że syn Lupinów miał na imię Ted, a nie Edrawd
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńSyn Lupina ma na imię Edward Remus Lupin jest o tym mowa w akapicie o ciąży Tonks. Ale wszyscy mówią na chłopca Teddy - takie zdrobnienie.