poniedziałek, 2 marca 2015

Plan Molly Weasley

 „Och! Jak ja nie cierpię tej całej Fluer!” myślała zburzona Molly. „Ja źle gotuję?! Wiele osób jadło przyrządzone przeze mnie potrawy i wszystkim smakowało! Nikt nie narzeka! Ani Artur, ani dzieci, ani członkowie Zakonu, a jej nie smakuje!” Pogrążona w myślach szła do kuchni. W salonie jej wzrok automatycznie powędrował ku dużemu zegarowi. Wszystkie dziewięć wskazówek pokazywało ŚMIERTELNE ZAGROŻENIE. „Nie chcę jej w rodzinie! Ona do nas nie pasuje!” Weszła do pomieszczenia i zaczęła przygotowywać ciasteczka. Nie długo pojawi się tu Nimfadora.
Po chwili usłyszała znajome „buchnięcie” z kominka. Z zielonych płomieni wyszła młoda dziewczyna. Jej blond włosy miały mysi odcień.
- O! Witaj Tonks! - powiedziała już rozpromieniona.
Uwielbiała tę dziewczynę za jej sposób bycia. Była taka naturalna. Ale teraz... Wiedziała dlaczego tak nagle nie mogła korzystać ze swojej metamorfomagii. Remus jest naprawdę głupcem, że nie chce z nią być.
- Dobry wieczór, Molly. - uśmiechnęła się smutno i usiadła przy stole.
- Herbaty? Kawy? Twoje ulubione ciasteczka już na stole. - mówiła z matczynym uśmiechem.
- Herbaty, jeśli to nie kłopot.
- Jaki kłopot, kochanieńka? Siadaj, siadaj zaraz przyniosę.
Po chwili zgłębiły się w rozmowie.
- On naprawdę mnie nie kocha. Cały czas mnie ignoruje. - szlochała, zwykle radosna, Tonks.
- Nie płacz, kochana. On jest po prostu głupcem, nie dostrzega, że na ziemi jest ktoś, kto się nim przejmuje. - Przytuliła ją Molly.
Prawda była taka, że Nimfadora nie mogła porozmawiać o tym z nikim innym. Jej tata się nie nadawał, a mama uważała, że to dobrze, ponieważ „wilkołak nie jest odpowiedni dla jej córki”. Dziewczyna była załamana. Tylko pani Weasley okazała jej zrozumienie.
Nagle do kuchni wszedł Bill.
- Oh! Przepraszam. - odwrócił się z zamiarem wyjścia.
Molly zaraz zrobiła się czujna. W oczach swojego syna zobaczyła błysk, gdy patrzył na dziewczynę. Znała go. Bill przejmuje się Tonks. Może by to wykorzystać i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?
- Bill! - zawołała zanim chłopak wyszedł. - Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Oczywiście, mamo. - uśmiechnął się ciepło.
- Mógłbyś zostać z Tonks? Ja muszę na chwilę iść do … do Ginny. - zająknęła się.
Chłopak popatrzył na matkę dziwnie.
- Dobrze. - powiedział powoli.
Molly wyszła, a młodzi zostali sami. „Może jednak się uda. Fleur odejdzie, a Tonks jednak będzie szczęśliwa.” O tak. W głowie Molly utworzył się gotowy plan i zrobi wszystko by go wykonać. Oczywiście, że nie pójdzie do Ginny, przecież ona już śpi! Sprawdzała jakieś trzydzieści minut temu. Nie wracała przez pół godziny. Siedziała w sypialni i liczyła, że się uda. W końcu zeszła na dół. Powoli i bardzo cicho zbliżała się do drzwi.
- Haha... Naprawdę skoczyłaś z dachu, żeby twój tata wziął urlop? - zapytał Bill śmiejąc się.
- Tak. Hihi... Wtedy nie widziałam lepszego wyjścia. - zachichotała. - Ale ty nie byłeś lepszy. Co ci strzeliło do głowy, by miotły przeskakiwać na drzewo? - zaśmiała się krótko.
Molly była zadowolona. Otworzyła drzwi. Zobaczyła szeroko uśmiechniętego Billa i Tonks z lekko zaróżowionymi włosami.
- Przepraszam, że tak długo... - zaczęła.
Młodzi wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Nic się nie stało mamo. - przerwał jej. - Ja muszę wyjść. Pa, Tonks. Musimy jeszcze kiedyś pogadać.
- Pewnie. Nara... To znaczy cześć.
- Pa, mamo. - Ucałował ją w policzek i wszedł do kominka.
- Widzę, że dogadujesz się z Billem. - powiedziała na pozór obojętnie Molly.
- Tak trochę. - lekko się zarumieniła.
Po krótkiej rozmowie i ona wyszła.
Miesiąc po tym wydarzeniu, spotkali się na spotkaniu Zakonu.
- I wpadliśmy na trop Greybacka... - mówił Dumbledore.
Po pokoju rozeszły się niespokojne pomruki.
- Kto się tym zajmie? - zapytał, jak zawsze rzeczowy, Moody.
- Mamy dwa przypuszczalne miejsca jego pobytu. Najlepiej żeby zajęły się tym osoby doświadczone...
- Aurorzy! - krzyknął Szalonooki.
- Tak.
- Ale większość jest zajęta.
- Ja i Jackie jesteśmy wolni. - wtrąciła się Tonks.
- Świetnie! Więc wy pójdziecie. Oprócz tego chciał bym też prosić Remusa, bo on wie jak zachowują się wilkołaki. - Remus pokiwał głową, nie zwracając uwagi na spojrzenia kierowane w jego stronę. - I Billa, ponieważ, jako łamacz klątw u Gringotta, zna wiele przydatnych zaklęć. Zgadzacie się?
- Ja tak. - od razu odpowiedział Lupin.
- Ja też. - powiedział powoli Weasley.
- Cudownie! W takim razie Remus i pan White będą pierwszym zespołem, a Bill i Tonks – drugim. - powiedział radośnie a większość spojrzała na niego dziwnie.
- Jak to? - zapytał Jackie, myślał, że będzie w parze z Nimfadorą, jak każdy z mężczyzn wyznaczonych do misji.
- Tak postanowiłem, ale nie martwcie w takich zespołach będzie wam się dobrze współpracowało. - uśmiechnął się dobrotliwie, a w jego oczach zamigotały takie same ogniki, jak u Molly Weasley.
Tonks i Bill dostali jakieś miejsce w… puszczy. Nie wiedzieli nawet gdzie są. Po prostu dostali świstoklik i się przenieśli.
- Co robimy? - zapytał chłopak drapiąc się po głowie.
- Musimy poszukać jakiegoś bezpiecznego miejsca. Na schronienie. - dodała widząc jego dziwne spojrzenie.
- Aha. - mruknął.
Wędrowali dwie godziny aż znaleźli okrągłą polanę. Na jej środku postawili namiot, który zabrała ze sobą Nimfadora.
- Jej pomyślałaś o wszystkim! - zawołał uradowany, widząc co robi.
- Rzuć zaklęcia ochronne.
- Eee... Ok.
Po chwili dziewczyna zabezpieczała ich obecne schronienie, a chłopak zabezpieczał najbliższą okolicę.
- Jest wieczór teraz i tak nic nie znajdziemy jutro z rana przeszukamy puszczę na wschód od namiotu. Później północ, następnie zachód. Na koniec zostawimy sobie południe, czy góry. Pasuje ci? - zapytała, gdy podawała mu plan ich wyprawy.
- Kiedy to wymyśliłaś?
- Przed chwilą.
- Aha. Pasuje mi.
Zjedli skromną kolację, w końcu nie wiedzieli ile tu jeszcze czasu spędzą. I poszli spać. Z samego rana przeszukali puszczę. Dużo rozmawiali, głównie wspominali dzieciństwo, czyli opowiadali swoje wypadki. Wschód był wolny od wilkołaka. Następnego dnia zgodnie z planem przeczesywali tereny na północ od namiotu. Tutaj też nic nie znaleźli, za to znów dowiedzieli się o sobie czegoś nawzajem. Trzeciego szybko sprawdzili zachód, bo zaledwie pięć mil od namiotu nie było nic prócz pustej przestrzeni. Planowanego ostatniego dnia nie wychodzili, ponieważ padał deszcz. Postanowili zagrać w starą grę popularną kiedyś w Hogwarcie o tajemniczym tytule „pytania”. Chodzi oto, że za zmianę zadają sobie, tytułowe, pytania.
- No to ja zaczynam, bo jestem kobietą! - oświadczyła z uśmiechem.
Przy Billu usmiechałą się, i to szczerze!
- Ok. - westchnął.
- Ulubiony kolor?
- Różowy.
Popatrzyła na niego i wybuchnęła śmiechem.
- Co?
- Różowy?? - zaczęła się śmiać dalej.
- Nie wiem o co ci chodzi! Kolor jak kolor.
- Ale różowy jest taki... mało męski. - dokończyła z szerokim uśmiechem.
- Eh... Teraz ja. Ulubione lody?
- Czekoladowe. Ulubiona piosenka?
- Daniel Powter – Bad day. A twoja?
- Katy Perry – Hot'N'Cold.
Wypytywali się o mało ważne rzeczy. W końcu przeszli do poważniejszych pytań.
- Czy Fleur był zła, że będziesz ze mną?
- Trochę. - popatrzyła na niego z po wątpieniem. - Ok. Trochę bardzo.
- Rozwiń.
- Zrobiła mi awanturę, jakby to była moja wina! - poskarżyła się. - Zakazała cię dotykać i z tobą rozmawiać. Może jeszcze ma cię unikać?!
- Ale spokojnie. Wyluzuj. - chłopak westchnął. - Trzyma cię na smyczy.
- Nie... No może trochę. Teraz ja. - zmienił temat. - Dlaczego ostatnio chodzisz taka smutna?
Uśmiech dziewczyny osłabł.
- Ja... Zakochałam się w Remusie. Ale on nie chce ze mną być.
- Dlaczego?
- Uważa, że może zrobić mi krzywdę. - przewróciła oczami. - Jestem aurorką! Dałabym sobie radę!
- Ale spokojnie. Wyluzuj. - powtórzył nieświadomie jej słowa.
- Taaak. - ziewnęła.
Chłopak spojrzał na zegarek.
- Już po dziesiątej. Uwierzysz graliśmy ponad cztery godziny.
- No to najwyższy czas spać! - zarządziła.
- Tak jest, sir. - zasalutował. - Dobranoc.
- Branoc.
Bill nie wiedział co się z nim dzieje. Przecież Tonks to jego przyjaciółka, a Fleur to narzeczona. Prawda, że kiedyś podkochiwał się niej. I, ku jego nieszczęściu, miał wrażenie, że jego uczucia znów ożyły. Co gorsze ona była zakochana. Nie chciał sobie robić nadziei, ale miał wrażenie, że ona trochę kłamała. Może i kochała Lupina, ale już zachowuje się inaczej. I nie płakała jak o tym mówiła. Skąd wiedział, że płakała rozmawiając o Remusie? Cóż, głupio się przyznać, ale podsłuchał kilka rozmów jej ze swoją matką. To było silniejsze od niego. Zauważył, że jego myśli częściej skupiają się na Nimfadorze, niż na Fleur. To było niepokojące.
Dora nie mogła spać. Zastanawiała się, czy Bill naprawdę kocha tę francuską żabojadkę. Przecież ona jest... Jest piękna. Nie to co ona! Delacour jest wilą. Jeszcze ten jej akcent. A ona? Co najwyżej może się do niej upodobnić, dzięki metamorfomagii, o ile ją odzyska. „Życie jest do dupy!” pomyślała optymistycznie. Ledwo wyleczyła serce po Remusie, już musiała wpaść w drugie kłopoty sercowe! Przecież to nie jest śmieszne!
Ranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko dla obojga. Ruszyli w góry. Trzy mile od namiotu weszli na półkę skalną.
- Uważaj, Tonks! - ostrzegł, gdy zobaczył, że podchodzi zbyt blisko krawędzi.
- Uważam. - mruknęła.
Chłopak podszedł bliżej niej. Gdy od przepaści dzielił ją mały krok usłyszała pęknięcie. Spojrzała na Billa i zaczęła spadać.
- Bill!
Młody mężczyzna szybko rzucił się i złapał ją za rękę w ostatniej chwili. Na szczęście on nie spadł. Trzymał ją mocno.
- Trzymaj się mocno! Wciągnę cię!
- Nie dam rady!
Chłopak usłyszał, że i pod nim skała się kruszy. Zaczął ją powoli wciągać.
- Jak tylko znajdziesz się na półce biegnij do ściany.
- Ok.
Wciągnął ją i bardzo szybko podnieśli się i zaczęli biec do bezpiecznej góry. Podczas biegu czuli, że grunt, dosłownie, ucieka im spod nóg. W ostatniej chwili rzucili się i Tonks zawisła na palcach na przepaścią, a Bill w połowie leżał przy dróżce, po której tu weszli. W ciągnął się, a następnie pomógł dziewczynie, która, gdy tylko poczuła się bezpiecznie, wtuliła się w niego. Nie protestował. Przytulił ja do siebie mocno.
- Tak bardzo się o ciebie bałem. - wyszeptał. - Nie wiem co bym zrobił, gdybyś spadła.
Popatrzyła mu w oczy, szkliły się w nich łzy.
- Kocham cię. - wyszeptał zanim zdążył się ugryźć w język.
- Też cię kocham. - odpowiedziała i pocałowała go.
Gdy się pozbierali przeszukiwali dalej, ale teraz ostrożniej. Wilkołaka nie znaleźli. Jeszcze tego samego dnia spakowali się i teleportowali w okolice Nory.
Pojawili się przed wieczorem. Zobaczyli Remusa i Jackie'ego. Molly zaraz rzuciła się, by ich wyściskać.
- Tak się o was martwiłam!
- Nie znaleźliśmy Greybacka. - powiedział Tonks, patrząc na Albusa spod ramienia pani Weasley.
- Wiem. Okazało się, że to nie na waszym terenie był.
- Bill! Ja siem tak martwi o ciebie! Ja siem bala, że tobie coś zrobi! - krzyknęła francuska i rzuciła mu się na szyję.
Tonks zacisnęła zęby i usiadła przy stole. Bill delikatnie odepchnął od siebie wilę i powiedział:
-Możemy porozmawiać?
Zaprowadził ją na górę. W kuchni zapadła cisza. Po chwili Albus wypytywał o szczegóły misji. Za pięć minut z góry zbiegła Fleur.
- Ty to zrobi! On mnie kochal, a teraz mnie nie chcieć! Ty wiedźma i tyli! - i z płaczem wbiegła do kominka i zniknęła w zielonych płomieniach.
W drzwiach pojawił się Bill. Usiadł obok Tonks i złapał ją za rękę.
- Fleur już o nas wie. - powiedział głośno i wyraźnie patrząc jej w oczy.
Dziewczyna uśmiechnęła się a jej włosy momentalnie zrobiły się różowe. Rzuciła się mu na szyję, a że Bill nie był przygotowany spadł z krzesła na podłogę. Jednak nie przeszkadzało im to w całowaniu się.
- Tak się cieszę! - wykrzyknęła Molly i poszła podnieść ich i przytulić.
- Jak to jesteście razem? - zapytał Remus. - Myślałem, że mnie kochasz.
- Kochałam cię, ale Bill pomógł mi uleczyć złamane serce. - uśmiechnęła się czule patrząc na Weasley'a.
Remus chwilę patrzył na wszystko zszokowany, a później wyszedł i teleportował się gdzieś. Molly była zadowolona, jej plan, przy pomocy Dumbledore'a, powiódł się.
Bill i Tonks byli szczęśliwi. Nie zepsuło tego ani to, że Weasley został podrapany przez Greybacka, ani to, że Lucjusz Malfoy rzucił na Nimfadorę klątwę, przez co na jej ramieniu widniała blizna. Byli razem. Wywołali wiele kontrowersji, zwłaszcza u braci chłopaka, gdyż nie liczyli oni, że ich brat zamieni przepiękną Fleur na Tonks! Ale pogodzili się z tym, bliźniaki i Ginny byli nawet zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Najbardziej uradowana była oczywiście Molly. I wszyscy cieszyli się wieść o narodzinach Małego Teddy'ego, który okazał się metamorfomagiem. Nie długo później cieszyli się, bo na świat miała przyjść Dominique, ukochana córeczka tatusia.

~*~
Taka krótka miniaturka, przy okazji czytania przeze mnie książki „Harry Potter i Książę Półkrwi”. Nie wiem co jeszcze mogę dodać! ;) Przepraszam za poślizg!

Czekam na komentarze!

9 komentarzy:

  1. Genialna, jak zawsze <3
    ~Mary

    OdpowiedzUsuń
  2. Miniaturka jak zawsze cudowna!!!
    Spodobała mi się ta para!
    Kiedy następna miniaturka i o czym będzie?
    Pozdrawiam, Zuza Ł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się.
      Następna 08.03 - Lucjusz Malfoy/Bellatrix Lestrange

      Usuń
  3. Ojej jaka fajna!
    Uwielbiam Billa♥ Jeśli połączyć go z Tonks... Całkiem nieźle... choć jestem wierna parze Bil&Hermiona, to Bill&Tonks, tez jest całkiem spoko ;)
    Pozdrawiam!
    Ruciakowa ;)

    http://ruciak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocza miniaturka. Uwielbiam Tonks i jej nietypowy charakter, który, na szczęście, tu oddałaś. ;) Billa też bardzo lubię, więc tym bardziej fajna miniaturka i połączenie. :3
    Chociaż nie podoba mi się, że mój Remusek wyszedł na takiego... złego. Chociaż sama chciałam mu dupę skopać, że tak odpychał Dorę, ale no... Serduszko mi się kraja, kiedy myślę, że jego nagła reakcja na wieść o Billu i Tonks spowodowana była tym, że on ją kochał. :(
    Cudo!
    Życzę weny,
    Malina.
    http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/
    http://pieknie-zlamany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta gra w pytania jest mało uporządkowana. Może wypisz ją sobie tak, jak scenariusz i potem dopiero zastanów się, gdzie dodać podmioty, aby się nie pogubić.

    Zresztą Bill powtórzył swoje słowa, nie te Tonks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starszą córką była Vici, Domi mlodszą. Vici urodziła po Bitwie o Hogwart, a Fleur nie miała wtedy ani dziecka, ani brzuszka.

      Poza tym, czemu nie Dominica? Przeciesz to Fleur chciała francuski imię.

      Zepsuli miłość Teda i Vici.

      Usuń
  6. Weź napisz Bill x Hermione

    OdpowiedzUsuń