(Draco i Blaise nie są parą!)
Czym jest przyjaźń? Jest to wieź, która łączy ludzi. Wytrzymuje
wszystko. Jest bezwarunkowa. Tolerancyjna i trwała. Przynajmniej tak
słyszałam. Tak mówili mi rodzice i nauczyciele. To było
naturalne. Normalne. Przyjaźń jest siłą. Największą, która
daje możliwości gór przenoszenia. Jednak nie wszyscy tak ją
postrzegają. Przecież dla Krukonów jest wspólne czytanie opasłych
ksiąg, ćwiczenie zaklęć i rozmawianie na naukowe tematy. Dla
Puchonów znaczy ona wspólne podejmowanie decyzji i wycieczki do
kuchni po muffinki. Dla Gryfonów jest gotowością do działania,
nadstawianie karku dla przyjaciela i wypady do Zakazanego czy lochów.
Ślizgoni jednak uważają, że przyjaźń nie istnieje. No bo po co
im to?
Draco obudził się na podłodze. Bolała go głowa i plecy. Miał
dość wszystkiego. Wiedział, że gdy wypije małą fiolkę pewnego
eliksiru dolegliwości miną, ale wrócą wspomnienia z wczorajszego
dnia. Po chwili wahania podniósł się i sięgnął z szafki
specyfik na kaca. Po minucie fizycznie czuł się lepiej, ale za to
jego psychika porządnie oberwała. Przypomniało mu się spotkanie
Śmierciożerców i przedstawienie „kochanej cioteczki Belli”.
Krzyki tej dziewczynki tak prędko go nie opuszczą. Miał dość.
Chyba wolał, gdy łupało mu w głowie. Postanowił poszukać
Blaise'a.
Zabini obudził się i było mu... Mokro?! Rozejrzał się
zdezorientowany po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Po
zastanowieniu stwierdził, że jest w łazience, a konkretnie w
wannie. No tak. On nie potrzebuje eliksiru, by wszystko sobie
przypomnieć. Doskonale pamięta, dlaczego się upił z Draco.
Spotkanie u Voldemorta. Krzywienie psychiki młodym ludziom. A do
tego wszystkiego namawiają ich rodzice. Straszne, ale prawdziwe. Do
łazienki wszedł Malfoy.
- A ty co? Kąpiel w ubraniu bierzesz?
- A chcesz się przyłączyć? - czarnoskóry poruszył zabawnie brwiami.
Blondyn skrzywił się widowiskowo.
- Muszę cię zasmucić. Wolę dziewczyny.
- Oj! Łamiesz mi serce! - chłopak złapał się za pierś i udawał, że mdleje z rozpaczy.
- Mniejsza. Ubieraj się zaraz mamy zejść na śniadanie.
- Oki doki! - wykrzyknął i wyskoczył z wanny w mokrych, czarnych bokserkach z żółtym napisem „ Teren prywatny”.
- Slazarze, Blaise co to? - wskazał jego bieliznę.
- Bokserki.
Blondyn pokiwał zrezygnowany głową.
- A ty co? Kąpiel w ubraniu bierzesz?
- A chcesz się przyłączyć? - czarnoskóry poruszył zabawnie brwiami.
Blondyn skrzywił się widowiskowo.
- Muszę cię zasmucić. Wolę dziewczyny.
- Oj! Łamiesz mi serce! - chłopak złapał się za pierś i udawał, że mdleje z rozpaczy.
- Mniejsza. Ubieraj się zaraz mamy zejść na śniadanie.
- Oki doki! - wykrzyknął i wyskoczył z wanny w mokrych, czarnych bokserkach z żółtym napisem „ Teren prywatny”.
- Slazarze, Blaise co to? - wskazał jego bieliznę.
- Bokserki.
Blondyn pokiwał zrezygnowany głową.
Doprowadzeni do porządku zeszli do jadalni.
- Dzień dobry. - przywitali się.
- Witaj Draco, Blaise. - Narcyza kiwnęła głową w stronę chłopców. - Lucjusz wyszedł rano.
Ślizgoni wyraźnie się rozluźnili.
- Synu, nie uważasz, że powinieneś wziąć swojego przyjaciela na Pokątną. Nie długo zaczyna się rok szkolny.
- Mamo, Blaise nie jest moim przyjacielem.
- Nie? - zapytali zdziwieni Zabini i pani Malfoy.
- Nie. Ślizgoni nie mają przyjaciół.
- Ach, tak. - Nacyza popatrzyła za smutkiem na swoje dziecko.
- Na Pokątną pójdziemy jutro. Pasuje ci? - zwrócił się do towarzysza.
- Jasne.
Śniadanie skończyli w ciszy.
- Dzień dobry. - przywitali się.
- Witaj Draco, Blaise. - Narcyza kiwnęła głową w stronę chłopców. - Lucjusz wyszedł rano.
Ślizgoni wyraźnie się rozluźnili.
- Synu, nie uważasz, że powinieneś wziąć swojego przyjaciela na Pokątną. Nie długo zaczyna się rok szkolny.
- Mamo, Blaise nie jest moim przyjacielem.
- Nie? - zapytali zdziwieni Zabini i pani Malfoy.
- Nie. Ślizgoni nie mają przyjaciół.
- Ach, tak. - Nacyza popatrzyła za smutkiem na swoje dziecko.
- Na Pokątną pójdziemy jutro. Pasuje ci? - zwrócił się do towarzysza.
- Jasne.
Śniadanie skończyli w ciszy.
Nazajutrz poszli na Pokątną. Niestety nic się działo. Było
zwyczajnie. No prawie. Sklep Oliwandera świecił pustkami. To było
przygnębiające. Przecież tak obaj kupili pierwsze różdżki.
Koniec wakacje nie zapowiadał się ciekawie. Spotkanie u Czarnego
Pana, tortury, później picie i próbowanie zapomnieć o tym co się
działo. W pociągu też nudy. Nic. Nawet Potter nie stwarzał
sytuacji do bójki. Świat schodzi na psy. Aż do pierwszej imprezy w
Pokoju Wspólnym Slytherinu.
Muzyka, alkohol, skąpo ubrane dziewczyny. Tak można opisać każdą
masówkę w Domu Węża. Draco, Blaise, Teodor, Astoria i Pansy grali
w butelkę. Co chwilę wybuchali śmiechem.
- Dawaj Pans, tańczyłaś na stole, czyli zadanie wykonane. Kręcisz.
Dziewczyna zakręciła naczyniem. Wypadło na Malfoy'a.
- Pytanie, czy wyzwanie?
- Pytanie. - uśmiechnął się pod nosem na zbiorowy jęk zawodu.
- Ok. - westchnęła. - Hmm... Mówisz, że nie przyjaźnisz się z Blaise'em. - stwierdziła na co chłopak kiwnął głową. - To co między wami jest?
Po tym pytaniu w grupie zrobiło się cicho. Osoby postronne, które podsłuchiwały grę, też nagle zamilkły.
- Nic między nami nie ma. - uciął chłopak.
- No ale...
- Jedno pytanie. - warknął.
- Ok. Spokojnie. - do akcji wkroczył Teo. - Draco odpowiedział, więc kręci.
- Nie gram już.
Wstał i odszedł w kierunku domitorium. W salonie dalej było cicho.
- Chyba pójdę zobaczyć co robi. - powiedział czarnoskóry i wyszedł za Malfoy'em.
- Czy tylko ja uważam, że to dziwne? - spytała Astoria.
- Ty chyba nie myślisz, że oni są... - nie dokończyła Pansy.
- Nie wiem.
- Dawaj Pans, tańczyłaś na stole, czyli zadanie wykonane. Kręcisz.
Dziewczyna zakręciła naczyniem. Wypadło na Malfoy'a.
- Pytanie, czy wyzwanie?
- Pytanie. - uśmiechnął się pod nosem na zbiorowy jęk zawodu.
- Ok. - westchnęła. - Hmm... Mówisz, że nie przyjaźnisz się z Blaise'em. - stwierdziła na co chłopak kiwnął głową. - To co między wami jest?
Po tym pytaniu w grupie zrobiło się cicho. Osoby postronne, które podsłuchiwały grę, też nagle zamilkły.
- Nic między nami nie ma. - uciął chłopak.
- No ale...
- Jedno pytanie. - warknął.
- Ok. Spokojnie. - do akcji wkroczył Teo. - Draco odpowiedział, więc kręci.
- Nie gram już.
Wstał i odszedł w kierunku domitorium. W salonie dalej było cicho.
- Chyba pójdę zobaczyć co robi. - powiedział czarnoskóry i wyszedł za Malfoy'em.
- Czy tylko ja uważam, że to dziwne? - spytała Astoria.
- Ty chyba nie myślisz, że oni są... - nie dokończyła Pansy.
- Nie wiem.
Zabini wszedł do pokoju.
- Stary co ty robisz? - zapytał od progu.
- Nic.
- Nie bujaj. - Draco skrzywił się mugolski wzrot.
- Między nami nic nie ma.
- Wiem.
- Ale...
- Co?
- Oni... Ciągle nadają o tej przyjaźni. - prychnął.
- No... Tak. Bo nie wszyscy Ślizgoni uważają, że mieć przyjaciela to okazać słabość.
- Ale...
- Rany Draco pomyśl.
- Nad czym?
- Chodź. - wyszedł.
Draco z braku innego wyjścia ruszył za przyjacielem.
- Stary co ty robisz? - zapytał od progu.
- Nic.
- Nie bujaj. - Draco skrzywił się mugolski wzrot.
- Między nami nic nie ma.
- Wiem.
- Ale...
- Co?
- Oni... Ciągle nadają o tej przyjaźni. - prychnął.
- No... Tak. Bo nie wszyscy Ślizgoni uważają, że mieć przyjaciela to okazać słabość.
- Ale...
- Rany Draco pomyśl.
- Nad czym?
- Chodź. - wyszedł.
Draco z braku innego wyjścia ruszył za przyjacielem.
Doszli do drzwi opiekuna ich domu.
- Po co idziemy do Snape'a?
- Zobaczysz. - zapukał.
- Wejść! - usłyszeli.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Jest w złym humorze. Co za nowość. - szepnął Draco, Zabini stłumił parsknięcie.
Weszli do gabinetu.
- Dobry wieczór, profesorze. - zaczął czarnoskóry.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - warknął. - Do rzeczy.
- Czy mógłby pan pożyczyć mi myślodsiewnię?
- Po co?
- Chce pokazać Draconowi kilka wspomnień.
Snape popatrzył na nich podejrzliwie.
- Tamte drzwi. - wskazał głową na wejście po prawo. - Nie waż się jej przenosić. Ma być na swoim miejscu.
- Tak jest.
Chłopcy weszli do laboratorium. Na szafce pod ścianą leżał przedmiot, których interesował.
- Po co ta cała szpoka?
- Pamiętasz dzień, w którym się poznaliśmy? - zapytał ni z gruszki, ni z pietruszki.
- No, tak. To było na weselu ciotki Astorii.
- Dokładnie. - przytaknął.
Dołożył różdżkę do skroni i wyciągnął srebrną nitkę. Powoli spadła do misy.
- Co chcesz mi pokazać?
- To czego ty nie chcesz nazwać przyjaźnią.
- Po co idziemy do Snape'a?
- Zobaczysz. - zapukał.
- Wejść! - usłyszeli.
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Jest w złym humorze. Co za nowość. - szepnął Draco, Zabini stłumił parsknięcie.
Weszli do gabinetu.
- Dobry wieczór, profesorze. - zaczął czarnoskóry.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - warknął. - Do rzeczy.
- Czy mógłby pan pożyczyć mi myślodsiewnię?
- Po co?
- Chce pokazać Draconowi kilka wspomnień.
Snape popatrzył na nich podejrzliwie.
- Tamte drzwi. - wskazał głową na wejście po prawo. - Nie waż się jej przenosić. Ma być na swoim miejscu.
- Tak jest.
Chłopcy weszli do laboratorium. Na szafce pod ścianą leżał przedmiot, których interesował.
- Po co ta cała szpoka?
- Pamiętasz dzień, w którym się poznaliśmy? - zapytał ni z gruszki, ni z pietruszki.
- No, tak. To było na weselu ciotki Astorii.
- Dokładnie. - przytaknął.
Dołożył różdżkę do skroni i wyciągnął srebrną nitkę. Powoli spadła do misy.
- Co chcesz mi pokazać?
- To czego ty nie chcesz nazwać przyjaźnią.
Pięknie wystrojona sala. Ludzie bawią rytm muzyki. Przy stole
siedzi para młoda. Przy innym stoliku siedzą Malfoy'owie i Zabini.
Ich trzyletni synowie próbują nawiązać kontakt. Udaje im się i
po chwili organizują pierwszą akcję. Zakradają się po stół
pary młodej i kradną kobiecie buty. Uciekają zadowoleni. Wszyscy
krzyczą. Sceneria rozpływa się. Następnie widać jak rodzice
krzyczą na maluchów. Dostają pierwszą wspólną karę. Później
widać krótkie urywki z różnych lat. Aż docieramy do pierwszego
odjazdu Hogwart Express, gdy główni bohaterowie mają 11 lat. Widać
jak matki powtarzają im by byli grzeczni, a ojcowie powtarzają, że
Gryfiakom można od czasu do czasu dopiec. Wsiadają. Od razu
trafiają do przedziału dla Ślizgonów. Spotykają Notta, Crabbe'a
i Goyle'a. Rozmawiają. Niby początek kolejnych przyjaźni, lecz
widać, że Malfoy i Zabini nie mają większej ochoty na rozmowę z
nowymi znajomymi. Widać kolejne żarty. Współpracę w Fredem i
George'em. SUM-y. Zawsze są razem. Widać ostatnie wspomnienia.
Śmierciożercy. Krew, mugole, szlamy, Voldemort i ludzie w maskach.
Wypady na misje. Morderstwa, gwałty, tortury. Libacje po
spotkaniach. Nagle wokół nich zrobiło się ciemno.
Chłopcy wyszli ze wspomnień czarnoskórego.
- Po co mi to pokazywałeś. Przecież ja to przeżyłem.
- Wiem, ale...
- Co wy tu jeszcze robicie?! Jest po ciszy nocnej! Wypad do dormitorium! - wykrzyknął Snape.
Draco drgnął, a Blaise podskoczył.
- Dobrze, profesorze. Już idziemy.
Poszli do swoich pokoi.
- To powiesz mi wreszcie, dlaczego to oglądałem?
- Powiedz co konkretnie widziałeś.
- No... nas.
- Konkretnie.
- Nas kiedy się poznaliśmy, wykręcaliśmy kawały, poszliśmy do Hogwartu, zdawaliśmy egzaminy, dalej robiliśmy żarty i... I kiedy dołączyliśmy do Śmierciożerców i jak później piliśmy.
- Coś pominąłem w wspominiach?
- Niby co?
- Rany stary jaki ty ciemny jesteś. - Blaise złapał się za głowę. - Jak chcesz nazwać człowieka, którego znasz praktycznie od zawsze. Od zawsze jest z tobą. Razem z tobą wykręca kawały. Razem z tobą wpada w kłopoty. Razem z tobą dołączył do morderców Razem z tobą pije. Razem z tobą pokonuje problemy. Razem.
- Ok. Rozumiem.
- Czyli co zrozumiałeś?
- To co chciałeś mi przekazać. Merlinie, czyli jednak mam przyjaciela, co? - uśmiechnął się pod nosem.
- Poważnie musiałem pokazać ci prawie całe nasze życie, byś to wreszcie zrozumiał?
W pomieszczeniu słychać było dwa dźwięczne śmiechy.
- Po co mi to pokazywałeś. Przecież ja to przeżyłem.
- Wiem, ale...
- Co wy tu jeszcze robicie?! Jest po ciszy nocnej! Wypad do dormitorium! - wykrzyknął Snape.
Draco drgnął, a Blaise podskoczył.
- Dobrze, profesorze. Już idziemy.
Poszli do swoich pokoi.
- To powiesz mi wreszcie, dlaczego to oglądałem?
- Powiedz co konkretnie widziałeś.
- No... nas.
- Konkretnie.
- Nas kiedy się poznaliśmy, wykręcaliśmy kawały, poszliśmy do Hogwartu, zdawaliśmy egzaminy, dalej robiliśmy żarty i... I kiedy dołączyliśmy do Śmierciożerców i jak później piliśmy.
- Coś pominąłem w wspominiach?
- Niby co?
- Rany stary jaki ty ciemny jesteś. - Blaise złapał się za głowę. - Jak chcesz nazwać człowieka, którego znasz praktycznie od zawsze. Od zawsze jest z tobą. Razem z tobą wykręca kawały. Razem z tobą wpada w kłopoty. Razem z tobą dołączył do morderców Razem z tobą pije. Razem z tobą pokonuje problemy. Razem.
- Ok. Rozumiem.
- Czyli co zrozumiałeś?
- To co chciałeś mi przekazać. Merlinie, czyli jednak mam przyjaciela, co? - uśmiechnął się pod nosem.
- Poważnie musiałem pokazać ci prawie całe nasze życie, byś to wreszcie zrozumiał?
W pomieszczeniu słychać było dwa dźwięczne śmiechy.
Blaise i Draco nie długo po tej rozmowie poszli do Severusa i
spytali się czy mogą dołączyć do Zakonu. Zostali szpiegami.
Dalej wpadali w kłopoty i razem ponosili kary. Mimo to byli pewni
jutra. Przecież mieli siebie. Byli przyjaciółmi. Choć Malfoy
wiele razy robił aluzje, iż on nie ma przyjaciół. Chłopcy
przeżyli wojnę. Zostali skazani na rok pobytu w Azkabanie za czynne
śmierciożerstwo, wyrok został złagodzony dzięki szpiegostwu. Po
wyjściu na wolność dalej się przyjaźnili. Draco został mężem
Astorii, a Blaise – Pansy. Może ich życie nie było idealne, ale
przecież wszystko można znieść, gdy ma się wokół ludzi, którzy
w ciebie wierzą i nadstawią karku dla ciebie, byś przeżył. Ta
dwójka Ślizgonów to zrozumiała i, póki co, nie narzekają.
~*~
Miniaturka o ślizgońskiej przyjaźni. Takie małe coś. Bez sensu wogóle, ale... Uh... Nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Przepraszam za błędy!
Harmione pojawi się w środę lub czwatek.
Opowiadanie napisane na potrzeby konkursu na pingerze,
Liczę na komentarze.
Zgadnij co zrobiłam?
OdpowiedzUsuńMoże zgadłaś, może nie... Taaa... Zgrabnie ominęłam pogrubioną czcionkę nad opowiadaniem. Cały nawias wzięłam i usunęłam... A już tak się jarałam parringiem męsko-męskim. :( Zdecydowanie za dużo czytam takich miniaturek i od razu uroiło mi się w głowie za wiele. :(
Kanoniczności postaci to tutaj nie znajdziemy i jakoś tak... zbyt prosto opisałaś to, że Draco i Blaise służą Voldemortowi. :( No, ale przyganiał kocioł garnkowi. Taaa, bo w moich tekstach też zachowuję kanoniczność, mhm.... Dobra, czepiam się Ciebie, a sama się do tego nie stosuję. XD
Tekst zgrabny i miły, taki na poprawę humoru, gdy ma się do roboty pełno lekcji, a jest już 23:00. :P Całość pochłonęłam szybciutko i mimo, że ponarzekam nad tym, że Narcyza jest trochę nie taka jak ja sobie ją wyobrażam i całość jest zbyt spłycona w uczuciach, to i tak mi się podoba. No, bo pomysł fajny, błędów nie widzę, Draco jak to Draco, uparty, głupi Ślizgon, a Blaise ma więcej mózgu od niego (nie wiem czemu, ale nasunęło mi się porównanie, że oni to tacy Pinky i Mózg :P). Super!
Pozdrawiam i życzę weny,
Malina. :3
http://opowiadania-harrypotter.blogspot.com/
http://pieknie-zlamany.blogspot.com/
Kocham, kocham, kocham! <3
OdpowiedzUsuńPiękna i wspaniała miniaturka <3
Taka prawdziwa, o przyjaźni, o tej prawdziwej i szczerej.
Liczę na więcej takich
Pozdrawiam
Luna xdd
Zawsze byłam ciekawa, jak to jest z tą ślizgońską przyjaźnią :D
OdpowiedzUsuńTeraz już wiem.
To MA sens; nie jest jednym z gniotów, które czytałam na innych stronach, więc naprawdę mi się podoba :3
Szczerze mówiąc, jestem bardziej za Romione, ale z chęcią przeczytam taką opowiastkę o Harmione :D
http://harry-potter-fever.blogspot.com