Zostałem mężem
Malfoy'a... Zostałem mężem Malfoy'a... Zostałem mężem
Malfoy'a... Zostałem mężem Malfoy'a... Zostałem mężem
Malfoy'a... Zostałem mężem Malfoy'a... Zostałem mężem
Malfoy'a... Zostałem mężem Malfoy'a... Zostałem mężem
Malfoy'a... Nie no ta dalej brzmi absurdalnie! Przecież to nie
możliwe! A to wystąpienie Malfoy'a? Może on ma jednak uczucia? I
jeszcze nie możemy tego cof... W sumie to nie wiem czy można zdjąć
tę klątwę, czy nie. Zapomniałem się spytać Dumbledore'a.
Zaraz jak Malfoy
wybiegł, w pokoju zapadła cisza jak makiem zasiał. Lucjusz stał z
otwartą buzią.
- Niech pan zamknie usta. - powiedziałem.
Nie wiem co on zrobił Draco ani dlaczego mnie to interesuje, ale jestem wściekły.
- Co? - udaje, że mnie nie rozumie.
- Nie mówi się „co” tylko „słucham”. I niech pan zamknie usta, bo to niekulturalnie mieć je otwarte. - powiedziałem złośliwie. - Pouczał pan Draco, a sam nie potrafi zachować tych zasad. - dodałem wrednie, nawet nie zauważając, że użyłem imienia jego syna.
Spojrzałem przepraszająco na dyrektora, kiwnąłem głową w stronę Snape'a i z przesadną kurtuazją ukłoniłem się Malfoy'owi seniorowi. Wyszedłem, by poszukać spadkobiercy Lucjusza. Będąc za drzwiami usłyszałem jeszcze rozbawionego Mistrza Elisksirów „Ładnie ci powiedział. Chyba dam mu pięć punktów...”
- Niech pan zamknie usta. - powiedziałem.
Nie wiem co on zrobił Draco ani dlaczego mnie to interesuje, ale jestem wściekły.
- Co? - udaje, że mnie nie rozumie.
- Nie mówi się „co” tylko „słucham”. I niech pan zamknie usta, bo to niekulturalnie mieć je otwarte. - powiedziałem złośliwie. - Pouczał pan Draco, a sam nie potrafi zachować tych zasad. - dodałem wrednie, nawet nie zauważając, że użyłem imienia jego syna.
Spojrzałem przepraszająco na dyrektora, kiwnąłem głową w stronę Snape'a i z przesadną kurtuazją ukłoniłem się Malfoy'owi seniorowi. Wyszedłem, by poszukać spadkobiercy Lucjusza. Będąc za drzwiami usłyszałem jeszcze rozbawionego Mistrza Elisksirów „Ładnie ci powiedział. Chyba dam mu pięć punktów...”
Dobrze, że zawsze
noszę przy sobie mapę. Znalazłem go w łazience. W sumie dziwne
miejsce jak dla „prawdziwego mężczyzny”. Przemywał twarz.
Chyba płakał. Na pewno płakał. Przecież widziałem w gabinecie.
Ten wzrok był taki... dziwnie szczery. A tyle bólu nie wiedziałem
w żadnych oczach. Smutne.
- Słyszałem trochę... - tak Harry, mądre.
- Ile trochę?
- W sumie wszystko. - co miałem ściemniać? Słyszałem wszystko i jest minimalnie głupio.
- Możesz wszystko opowiedzieć Gryfiakom. Mam już dość. - zrezygnowanie, rozgoryczenie i wstyd w jego głosie wydał mi się wręcz nierealny.
Przecież to Malfoy! On nie zna uczuć! Kładę mu dłoń na ramieniu.
- Nie powiem – pytanie w jego oczach jest namacalne. - Wieczysta Przysięga. - wymyślam na poczekaniu.
Przecież nie przyznam się, że emocje w jego oczach i głosie rozczuliły mnie. Zrzuca moją dłoń.
- Chcesz pogadać? - pytanie samo wypływa mi z ust.
Patrzy na mnie niepewnie.
- Chcesz rozmawiać z gejem? Z pedałem? - pyta z goryczą.
- Słyszałeś...
- Jak wyrażałeś się o Deanie? Oczywiście. Kto tego nie słyszał?
- Eee... Wiesz jak tak wcale nie myślę.
- Ta.. - prycha.
Jak mam mu wytłumaczyć?
- Wiesz, że ja też... Eee... Lubię chłopców? - pytam. Jestem taki inteligentny.
- Jesteś gejem? - nadziej w jego głosie jest dla mnie dziwnie bolesna.
- Nie. - mówię powoli. - Nie do końca.
Unosi brew. Tak. Powrócił ten Malfoy, którego znam.
- Mniejsza. - mruknął. - To gdzie tym razem porozmawiamy? Chyba nie w Komnacie Tajemnic?
- Nie. - odpowiadam gwałtownie.
Zaśmiał się. O rany. On umie się śmiać. Dziwne. Ale śmiech ma ładny.
- Ubrudziłem się? - pyta.
No tak patrzę się na niego jak niepełnosprawny umysłowo.
- Nie. To idziemy?
- Mhm. Pokój Życzeń?
- Można.
- Słyszałem trochę... - tak Harry, mądre.
- Ile trochę?
- W sumie wszystko. - co miałem ściemniać? Słyszałem wszystko i jest minimalnie głupio.
- Możesz wszystko opowiedzieć Gryfiakom. Mam już dość. - zrezygnowanie, rozgoryczenie i wstyd w jego głosie wydał mi się wręcz nierealny.
Przecież to Malfoy! On nie zna uczuć! Kładę mu dłoń na ramieniu.
- Nie powiem – pytanie w jego oczach jest namacalne. - Wieczysta Przysięga. - wymyślam na poczekaniu.
Przecież nie przyznam się, że emocje w jego oczach i głosie rozczuliły mnie. Zrzuca moją dłoń.
- Chcesz pogadać? - pytanie samo wypływa mi z ust.
Patrzy na mnie niepewnie.
- Chcesz rozmawiać z gejem? Z pedałem? - pyta z goryczą.
- Słyszałeś...
- Jak wyrażałeś się o Deanie? Oczywiście. Kto tego nie słyszał?
- Eee... Wiesz jak tak wcale nie myślę.
- Ta.. - prycha.
Jak mam mu wytłumaczyć?
- Wiesz, że ja też... Eee... Lubię chłopców? - pytam. Jestem taki inteligentny.
- Jesteś gejem? - nadziej w jego głosie jest dla mnie dziwnie bolesna.
- Nie. - mówię powoli. - Nie do końca.
Unosi brew. Tak. Powrócił ten Malfoy, którego znam.
- Mniejsza. - mruknął. - To gdzie tym razem porozmawiamy? Chyba nie w Komnacie Tajemnic?
- Nie. - odpowiadam gwałtownie.
Zaśmiał się. O rany. On umie się śmiać. Dziwne. Ale śmiech ma ładny.
- Ubrudziłem się? - pyta.
No tak patrzę się na niego jak niepełnosprawny umysłowo.
- Nie. To idziemy?
- Mhm. Pokój Życzeń?
- Można.
Ruszyliśmy we
wcześniej obranym kierunku. Nagle zza ściany wyszli Hermiona i Ron.
Pięknie. Nie że mi przeszkadzają, ale jeszcze nie rozwiązałem
tego problemu. Oni tego nie zrozumieją.
- Harry... - zaczyna ostrożnie dziewczyna. - Szukamy cię od ponad trzech godzin. Gdzieś ty się podziewał?
- I co robisz z Malfoy'em? - dodał swoje trzy knuty Weasley.
- Właśnie ja i Draco mamy mały problem i staramy się go rozwiązać. Poradzimy sobie sami. - powiedziałem i pociągnąłem Ślizgona za rękaw.
Oddalając się usłyszałem jeszcze:
- Czy on nazwał Malfoy'a po imieniu? - Hermiony.
- Czy on złapał Malfoy'a za rękę? - Rona.
Drugie pytanie przywróciło mnie do porządku. Spojrzałem na swoja dłoń. Dalej go trzymam. Opamiętałem się i puściłem rękaw jego szaty.
- Harry... - zaczyna ostrożnie dziewczyna. - Szukamy cię od ponad trzech godzin. Gdzieś ty się podziewał?
- I co robisz z Malfoy'em? - dodał swoje trzy knuty Weasley.
- Właśnie ja i Draco mamy mały problem i staramy się go rozwiązać. Poradzimy sobie sami. - powiedziałem i pociągnąłem Ślizgona za rękaw.
Oddalając się usłyszałem jeszcze:
- Czy on nazwał Malfoy'a po imieniu? - Hermiony.
- Czy on złapał Malfoy'a za rękę? - Rona.
Drugie pytanie przywróciło mnie do porządku. Spojrzałem na swoja dłoń. Dalej go trzymam. Opamiętałem się i puściłem rękaw jego szaty.
Później będę
musiał wszystko wytłumaczyć moim przyjaciołom. W końcu nie
często zostaje się małżonkiem swojego wroga. Ta sytuacja jest
bardzo dziwna. Ale są też plusy. Nie wierzę, że to pomyślałem.
Może wreszcie uwolnię się od prymitywnych umizgów siostry Rona.
Od zawsze ją ignorowałem, nie licząc tego czasu, kiedy miałem
zamroczenie mózgu i chciałem z nią być. Teraz na szczęście
wrócił mi rozum. Denerwują mnie te „teksty na podryw”.
Wyuczyła się na pamięć i nic nie zmienia. Skąd wiem? Kiedyś
podeszła do mnie z tekstem: „Zobaczyłam skrawek błękitnego
nieba. Ach... Przecież to twoje oczy.” Tekst wyraźnie dla
NIEBIESKOOKICH. A ja mam zielone... Ostatnio nawet zaczęła naszą
rozmowę od słów: „Nie bolą cię nogi?” Padłem. Przecież nie
dość, że to jest typowy „odgrzany kotlet”, to jeszcze takie
słowa najczęściej to chłopak kieruje do dziewczyny, a nie
odwrotnie!
Pogodziwszy się z
nieudanymi próbami podrywu Rudej, zacząłem szukać kogoś kto mnie
interesuje. O! Jeszcze teraz mi się przypomniało dlaczego z nią
zerwałem. Była okropna! Ona sobie chyba życzyła, żebym był jej
zabawką. No niedoczekanie jej! Poza tym miałem małą obsesję na
punkcie Malfoy'a. Ronowi i Hermionie tłumaczyłem to, tym, że
czuje, że Ślizgon coś knuje. Ale sam się później przekonałem,
że to nie to. Kurczę! Nie jestem tak bardzo hetero jak myślałem.
No ale co ja poradzę. Od kiedy Dean oświadczył, że jest gejem
zacząłem trochę się nad tym zastawiać. Choć pierwsza reakcja
nie należała do idealnych. Naskoczyłem na niego i wykrzyczałem za
dużo. Później dopiero przemyślałem. No ale to podobno rodzinne.
Najpierw robię, później myślę.
Po rozmowie z Deanem,
zrozumiałem wiele. Ale zdziwiło mnie, że tak bardzo podobał mi
się pocałunek. A tak. Mój kolega mnie pocałował. A ja na
początku nie wiedziałem co zrobić. Eh... Oddać pocałunek czy
odepchnąć chłopaka. Wybrałem to pierwsze. Postanowiłem później
grać poszkodowanego i zszokowanego. Małe kłamstwo. Był
zaskoczony, myślał, że też jestem „inny”. Ale ja
powiedziałem, że się tego nie spodziewałem, i żeby nie brał
tego do siebie. :Odszedłem jak tchórz. Jak Ślizgon. Mam wiele ze
Ślizgona. W końcu Tiara chciała...
- Gdzie leziesz?! -
usłyszałem lekko zły głos Malfoy'a.
- Eeee... Do Pokoju życzeń.
- Eeee... Do Pokoju życzeń.
- A wiesz, że już go minąłeś?
- Co? - zapytałem głupio.
- Co? - zapytałem głupio.
- Patrz. - i wskazał mi palcem
miejsce, gdzie zwykle pojawiają się drzwi do Pokoju
Przychodź-Wychodź.
- Ymm... To ten. Wybierasz wystrój czy ja mam to zrobić? - zapytałem.
Nie wytrzymałbym tego lekko rozbawionego i niemal czułego wzroku na mnie. To dziwne. Eh... Dziś wszystko jest dziwne.
- Ja wybiorę. - zaoferował się.
Podszedł. Pomyślał chwilę i przeszedł się trzy razy w tę i w z powrotem. Jakby coś mu się nagle przypomniało. Zaczęły pojawiać się drzwi. Wielkie i masywne tak jak je zapamiętałem. Draco podszedł do nich, otworzył i wszedł. Ruszyłem za nim.
- Ymm... To ten. Wybierasz wystrój czy ja mam to zrobić? - zapytałem.
Nie wytrzymałbym tego lekko rozbawionego i niemal czułego wzroku na mnie. To dziwne. Eh... Dziś wszystko jest dziwne.
- Ja wybiorę. - zaoferował się.
Podszedł. Pomyślał chwilę i przeszedł się trzy razy w tę i w z powrotem. Jakby coś mu się nagle przypomniało. Zaczęły pojawiać się drzwi. Wielkie i masywne tak jak je zapamiętałem. Draco podszedł do nich, otworzył i wszedł. Ruszyłem za nim.
Gdy przekroczyłem
próg, zrozumiałem jak wielki błąd popełniłem. Pokój był
średni. Ciemno zielone ściany przyciągały mój wzrok. Czarna
podłoga z zielonym puszystym dywanem, który leżał nie daleko
kominka, zachęcała do położenia się. Dwa fotele z małym
stolikiem i barkiem w pobliżu wręcz namawiały, by spocząć i
porozmawiać. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie łóżko. Po co u
licha tu łóżko? Przecież... A jeśli on chce...
- Co tak stoisz? Chodź. Mieliśmy porozmawiać. - mówi spokojnie.
W jego dłoni już była szklaneczka z alkoholem. Na stoliku czeka druga, dla mnie. Nie będę pił. Mam słaba głowę. Nie wiadomo jak to się skończy.
- Przecież cię cie zjem. - dodaje rozbawiony.
Czuję, że będą kłopoty.
- Co tak stoisz? Chodź. Mieliśmy porozmawiać. - mówi spokojnie.
W jego dłoni już była szklaneczka z alkoholem. Na stoliku czeka druga, dla mnie. Nie będę pił. Mam słaba głowę. Nie wiadomo jak to się skończy.
- Przecież cię cie zjem. - dodaje rozbawiony.
Czuję, że będą kłopoty.
~*~
Były opóźnienia, bo złapałam szlaban, ale o tym poźniej. ;)
Mamy trzecią część.
Co sądzicie? Nie macie już dość? Checie się dowiedzieć co
będzie dalej?Czy może zacząć pisać inną miniaturkę? Czekam na
odpowiedzi.
Zauważyłam, że
dostałam aż trzy nominacje! Jejku! Czuję się doceniona. ;) Na
prawdę dziękuję. Postaram się jutro dodać odpowiedzi. Dziś
jestem padnięta. Mój katar to nie zabawa. :(
Okej spadam.
KOCHAM
WAS!
Super! Tylko szkoda, że tak długo musieliśmy czekać
OdpowiedzUsuńJa też Cię kocham <3
OdpowiedzUsuńGenialne ;3
A.
Pięknie! Tylko no właśnie długo czekaliśmy ale mam wrażenie ,że było warto.
OdpowiedzUsuń